wtorek, 12 listopada 2013

Rozdział: 17 "... Musiałaś przerwać? Akurat w takim momencie? "

Rozdział: 17 

Jeśli czytasz, nie zaszkodzi ci skomentować. To dla ciebie sekundka, a dla mnie duża motywacja do dalszej twórczości :) 

Dla lepszego efektu włącz to
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~Perrie~~
Wszystko było takie śliczne. Zayn zaczął śpiewać, podszedł do mnie.
-Perrie, wiesz o tym, że strasznie cię kocham. Strasznie mi na tobie zależy. Pierwszy raz kiedy cię zobaczyłem, to wiedziałem, że będziesz tą jedyną, Tą na zawsze. Tą moją. - uklęknął - Perrie czy zostaniesz moją żoną? 
Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Ukrywam coś przed nim. Myślę, że to odpowiedni moment aby mu to powiedzieć.
-Tak Zayn. Oczywiście.
-Jak się cieszę.
Nałożył mi pierścionek na palec. Był śliczny i pasował idealnie. Okręcił mnie wokół własnej osi. Wiedziałam, że to odpowiednia chwila. Musi się o tym dowiedzieć. Prędzej czy później.
-Zayn, możemy porozmawiać?
-Jasne, co się stało?
-Tylko obiecaj, że mnie nie zostawisz.
-Nigdy w życiu. - rozpłakałam się -
-Jestem w ciąży.
-BĘDĘ OJCEM. Ros, słyszałaś to?? Będę ojcem. O mój Boże, ale się cieszę. Jezu, kochanie, nie płacz. To najpiękniejszy dzień w moim życiu. Dlaczego pomyślałaś, że mógłbym cię zostawić?
-Bo jesteśmy młodzi. Obydwoje pracujemy i to ciężko. Myślałam, że dziecko będzie dla ciebie przeszkodą i mnie zostawisz.
-Nigdy skarbie tak nie mów. Nigdy. A teraz chodź do środka pochwalimy się nowymi wieściami ze wszystkimi.
Byłam najszczęśliwszą kobietą pod słońcem. Szczególnie w tym momencie. Cieszę się i to bardzo, że Zayn się ucieszył. To jest taka ulga.
-Pezz, proszę cię wstawaj.
-Co? Co się stało? Jakie zaręczyny?
-Perrie o czym ty mówisz? Zemdlałaś. Nie mogłam cię obudzić. Bardzo się bałam. Na szczęście, nic ci nie jest.
-Miałam bardzo dziwny sen. Śniło mi się, że Zayn mi się oświadczył. I później ja mu powiedziałam, że jestem w ciąży. To było dosyć dziwne. Ale, ten Ros, jedziemy już do was?
-Tak, jasne tylko napiszę jednego sms-a.
Wreszcie dojechaliśmy na miejsce. Wszystko było takie piękne. Płatki róż, świeczki. No i Zayn. Byłam w tym momencie najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Zaśpiewał mi piosenkę i podszedł do mnie.
-Perrie moja kochana, Perrie. To dla mnie dość krępująca chwila. Wiesz, że nie jestem za bardzo typem romantyka - zaśmialiśmy się oboje - dlatego jest mi trochę ciężko. Dziś jest bardzo wyjątkowy dzień. Mija już drugi rok odkąd jesteśmy razem. Dobra, przechodząc do rzeczy. Jesteś dla mnie bardzo ważna. Strasznie cię kocham i nigdy nie zostawię. Pamiętaj o tym. Na naszą rocznicę przygotowałem mały prezent. Proszę.
Wręczył mi małe pudełeczko. Uśmiechnęłam się. Szybko otworzyłam, bo moja ciekawość, jest bardzo niecierpliwa.


-Zayn, ale co to ma być?
-Klucze do naszego nowego mieszkania.
-Na prawdę. Jezu, jak ja cię kocham.
Rzuciłam mu się na szyję. Okręcił mnie wokół własnej osi.
-A teraz zapraszam na kolację.......

~~Następnego dnia, Ros~~
(włącz to)
Naszykowana już na kolejny dzień zeszłam na dół. Zastałam tam tylko Louisa.
-Hej Lou.
-O hej Ros. Mam dla ciebie dobre wiadomości.
-No jakie?
-Załatwiłem dla ciebie możliwość nagrania płyty.
-O jezu, Lou strasznie ci dziękuję. Jak to zrobiłeś?
-Och no widzisz. Ma się znajomości. Najważniejsze do jutra masz wybrać 10 coverów lub swoich piosenek, jakie byś chciała aby znalazły się na tej płycie. Oraz dodatkowo kolejne 10, aby były jako delux, dodatkowe na płytę. Jak chcesz to mogę ci pomóc.
-No jasne, że chcę. No to jak. Jemy śniadanie i idziemy do mnie poszukać piosenek?
-Spoko.

***
Zajęło nam to trochę długo ale daliśmy radę. Razem. Jutro o 10, jadę do studia nagrać pierwszą piosenkę. Pojadą tam ze mną chłopcy, Quinn i Agnes. A właśnie moja kuzynka wróciła do Polski, nie radziła sobie tutaj. Nie mogła się odnaleźć. Wielka szkoda. Razem z dziewczynami ustaliłyśmy którą piosenkę nagram jako pierwszą. O 18, poszliśmy wszyscy na miasto zjeść jakąś kolację. Zmęczeni wróciliśmy do domu i od razu poszliśmy spać.

~~Następnego dnia~~
Obudziłam się dość wcześnie. Miałam tremę. Mam śpiewać w studiu nagraniowym. Bardzo się boję. Stres zżerał mnie od środka. No cóż. Uwolniłam się z uścisku Hazzy. Myślę, że go nie obudziłam. Weszłam szybko pod prysznic. Było dziś chłodniej więc ubrałam to. Włosy lekko podkręciłam. Gotowa, weszłam do pokoju. Na łóżku leżał Styles. Jednak nie spał.
-Nie ładnie mi tak uciekać.
-Musiałam się iść umyć i przebrać. Dziś nagrywam płytę.
-Wiem. Ale za karę, chcę buziaka.
-I tylko tyle? - lekko się zaśmiałam -
-No coś ty. I jeszcze zdjęcie które dodam na IG i TT.
-No dobra.
Dałam się sfotografować i podarowałam mu słodkiego całusa.


(włącz to)
-Śliczne zdjęcie, skarbie. Ty to jednak masz talent.
-Do pozowania? - zaśmiałam się -
-No, a jak. Dobra, ale teraz mi nie przeszkadzaj bo ja tworzę.
-Co? Ty i tworzysz. Nie żartuj sobie. - śmiałam się jak głupia, przez co oberwałam poduszką - Ja te włosy układałam ponad 30 minut. Zabiję cię Styles!
Byłam na niego wściekła. W moim głosie można było wyczuć i złość i śmiech. Zaczęłam go łaskotać, lecz skończyło się to dla mnie źle. Tym razem to ja leżałam pod nim (BEZ SKOJARZEŃ!!!) i byłam łaskotana.
-Harry, oopanuj się. Prrooszczę cię.
Mówiłam podczas śmiania się.
-Nie, chyba, żeee......
-Że co?
-Że dostanę buziaka.
-Znowu?
-Tak.
-No dobra.
Przewróciłam oczami, na co Harry, zaczął się śmiać. Wreszcie dodał zdjęcia. Na oby dwóch portalach były takie same komentarze:

"Moja kochana modeleczka. Moja i tylko moja. Strasznie ją kocham i nikomu nie oddam. A jeśli, nie możecie zrozumieć, że jestem z Ros naprawdę szczęśliwy, to nie jesteście prawdziwymi fanami."

-Ej, wy moje gołąbeczki wstawać. Śniadanie już jest gotowe.
-Oj Quinn. Musiałaś przerwać? Akurat w takim momencie?
-A co wy robiliście? - oby dwie wybuchnęłyśmy śmiechem -
-No właśnie Styles, co? Jestem bardzo ciekawa.
-Co? O to.
Znowu zaczął mnie łaskotać.
-Ej, Styles. Nie pozwalaj sobie. Zostaw już Ros w spokoju, bo inaczej będziesz miał ze mną do czynienia. Już na śniadanie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka. Ale mnie tu dawno nie było. Wiem, rozdział jest strasznie nudny i bardzo krótki. Pewnie wam się nie spodoba. W ogóle ostatnio tak tutaj zamulam. Nie wiem czy jest sens dalej pisać to opowiadanie. No cóż, ale o tym to wy zadecydujecie. Liczę na komentarze.

Pozdrawiam :****

Asiek <33333

niedziela, 20 października 2013

Rozdział: 16

Rozdział 16: 

Jeśli czytasz, nie zaszkodzi ci skomentować. To dla ciebie sekundka, a dla mnie duża motywacja do dalszej twórczości :) 

Dla lepszego efektu włącz to
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Mama? Co ty tu robisz?
-Córciu. Bardzo się za tobą stęskniłam.
-Ja tak samo. Ale skąd wiedziałaś, że tu jestem?
-Media, córeczko robią swoje. A teraz przytulisz swoją starą matkę?
-No jasne. Chodź tutaj. Jak się stęskniłam. Chodź, poznam cię z moimi znajomymi. I zobaczysz Ros.
-To ona też tutaj jest?
-No oczywiście, my się nigdy nie rozłączymy. BEST FRIEND FOREVER. Halo, cisza. Chciałabym wam kogoś przedstawić. To moja mama, Natlie. Mamo poznaj mojego chłopaka, Nialla, Harrego, Zayna, Louisa, Liama i Emily - kuzynkę Ros.
-Bardzo mi was miło poznać. To jak jest was tu tak dużo to ja nie przeszkadzam. Quinn, daj mi swój numer i się spotkamy jutro, dobrze?
-Jasne mamo. Trzymaj i do zobaczenia. Paaa.
Kurde, jestem taka szczęśliwa. Nie myślałam, że moja mama mnie odwiedzi. Odkąd wyjechała z moim ojczymem do Afryki, jakieś 3 lata temu, nie widziałam jej.


Nie miałam, pojęcia, że kiedyś wróci do Londynu i będzie mnie szukać. Aby się ze mną zobaczyć. Jestem bardzo szczęśliwa. Moja mina na pewno też wyraża moje uczucia.
-Ros, czy pamiętasz, że jutro idziemy do lekarza?
-Tak, Quinn pamiętam i bardzo się boję.
-Nie ma czego. To ja lecę do siebie. Paaaa

~~Następnego dnia~~

~~Ros~~

Musiałam wstać o 8. Bardzo się bałam tej wizyty. Obok mnie nie było Harrego. Pewnie poszedł spać do siebie. Poszukałam w szafie ubrań i się w nie przebrałam. Przypomniało mi się jak śpiewałam Lou polską piosenkę. Chciał abym nagrała ją po angielsku. Myślałam nad tym, ale ciężko mi było znaleźć jakiegoś producenta co pomógł by mi to nagrać. No cóż, takie życie. Postanowiłam wejść na tt, bo miałam jeszcze czas. Nie mogłam nic jeść. Napisałam jednego tweeta:

"Dziś nadszedł ten dzień. Ten najgorszy dzień w moim życiu. Wizyta u lekarza i dowiedzenie się czegoś więcej o mojej chorobie. Bardzo się boję. Dziękuję ci @Quinn_F za to, że idziesz ze mną."

Postanowiłam, też odpisać fanom.

"Jak ci się układa z Harrym? Strasznie współczujemy po śmierci mamy i siostry. Jesteśmy z tobą Ros. Kochamy Cię."

"Dziękuję, bardzo. Też was kocham. Jakoś się trzymam, pewnie gdyby nie Lou, Hazz i Quinn ciężko by mi było. A bardzo dobrze. Z dnia na dzień, kochamy się jeszcze bardziej."

Na tym postanowiłam zakończyć mój poranek z tt. Wzięłam torebkę i szybko zbiegłam na dół, bo prawie się spóźniłam.
-No wreszcie jesteś. Ile można czekać. Idziemy, bo się spóźnisz.
-No jasne. Chodź. Jedziemy moim czy twoim?
-Chodź moim.

***
-Witam, Panią. Zapraszam. Proszę się położyć.
-Bardzo się boję Panie doktorze.
-Nie ma czego. Proszę przez chwilkę nie oddychać.
-Trzymam kciuku Ros.

***
-Mam dobrą wiadomość.
-Tak?
-Pani, rak. Jego już nie ma. Czasami stres ma duży wpływ na to, że mały rak, może zginąć. I nie zostanie po nim ślad. W Pani przypadku tak było. To dziękuję bardzo i jeszcze proszę za około 2 tygodnie, przyjść na kontrolne badanie.
-Dobrze. Dziękuję bardzo. To do widzenia.
-Do widzenia i gratulacje.
(włącz to)
-Ros, słyszałaś to?
-Tak, ale się cieszę. Aaaaaaaaaaaaaaaa


-Ja tak samo. Idziemy to jakoś uczcić?
-No jasne. Czy myślisz o tym samym co ja?
-ZAKUPY.

***
Zakupy były bardzo udane. Obładowane i bardzo szczęśliwe wróciłyśmy do domu. W salonie siedzieli chłopcy. Oni jeszcze nic nie wiedzą.
-My już wróciłyśmy. - wydarła się Quinn, z przedpokoju -
-No nareszcie. Co tak długo? Jezu, co wy takie radosne? - wypytywał się Li -
-Dobra chodźcie wszyscy do salonu. Muszę wam coś powiedzieć. To bardzo ważne. - mówiłam, już trochę bardziej opanowana. Jak bym była teraz taka cała szczęśliwa, to by wszystko wyszło na jaw, od razu - Słuchacie mnie?
-Taak. Zaczynaj już.
-No to jak dobrze wiecie, byłam dziś u lekarza. Razem z Quinn, na badaniach kontrolnych. Bardzo się tego bałam. Moje serce bardzo waliło...
-Ros, do cholery nie przeciągaj, tylko gadaj. Juuuż. - powiedział, a raczej się prawie wydarł Lou -
-No dobra. NIE MAM RAKA.


-Jezu, kochanie jak się cieszę.
To było niesamowite. Zobaczyć w oczach wszystkich radość, że już nie mam raka. Harry, się popłakał, ale to ze szczęścia. Od razu odprawił swój taniec szczęścia.


-No dobra, ale jeszcze mnie słuchać, a w sumie to nie. Jestem happy i tyle starczy. Zayn, przyjdziesz do mnie? Chcę pogadać.
-No jasne. To chodź.

(włącz to)
***
-To o czym chciałaś pogadać?
-Zayn, słuchaj. Wiem o czymś. Wiem, że zdradziłeś Perrie. Wiem, że ją okłamujesz. Wiem, że zrobiłeś to z Elką.
-Ja strasznie tego żałuję, ale nie chcę stracić Perrie. Ja ją bardzo kocham. Planuję jej się oświadczyć. Nie chcę aby to wyszło na jaw. Proszę Ros, nie mów nikomu, a szczególnie Pezz. - popłakał się -
-Nie powiem Zayn. Dlatego chciałam z tobą pogadać. A jak to w ogóle się stało? Opowiesz mi? Na pewno cię to męczy.
-Tak i to strasznie. Ciężko mi jest spojrzeć prosto w oczy Lou i Pezz. To jest męczące. W ogóle to było kiedyś na imprezie. Nawet nie wiem jak tam się znalazłem. Zobaczyłem El i później już nic nie pamiętam. Dopiero jak się rano obudziłem, zobaczyłem obok mnie Eleounor. Bardzo się przestraszyłem i jak najszybciej stamtąd wybiegłem. Wiem, że El powiedziała Louisowi. Zerwał z nią. Nie dziwię się, tylko szkoda, bo bardzo do siebie pasowali.
-Tak, ale to ona nie była w porządku co do Lou. Pewnie się ze mną zgodzisz. Teraz wiem, że to nie twoja wina. Nie bój się nic nikomu nie powiem. Porozmawiam też Lou, aby nie był na ciebie zły. Bo to nie jest twoja wina. Życzę wam powodzenia. A kiedy masz zamiar oświadczyć się Pezz?
-Planuję przed wyjazdem w trasę. Czyli najlepiej w tym tygodniu. Czy pomogłabyś mi Ros?
-No jasne. To będzie przyjemność. Chcesz może jeszcze dziś iść poszukać pierścionka?
-A poszłabyś ze mną?
-Jasne. No to idziemy? Tylko powiem, Harremu.
-Dobra, to ja czekam w samochodzie.

***
Szukaliśmy bardzo długo, ale wreszcie znaleźliśmy. Był śliczny. Zayn, będzie szczęśliwy z Pezz. Oni strasznie do siebie pasują. Planujemy zrobić to jutro. Wszystko, ustaliśmy szukając pierścionka. A no właśnie. Pewnie chcecie wiedzieć jak on wygląda. Oto on:


~~Następnego dnia~~
Wstałam dość wcześnie bo już o 6. Wszystko musiało wyjść perfekcyjnie. Nikt oprócz mnie i Zayna, nie wie o zaręczynach. Ustroiliśmy ślicznie ogród, za domem chłopaków. Stolik, na nim świeczki, porozsypywane płatki róż. Ładnie ozdobione krzesła. I piękny widok, na Big Bena. No i jeszcze baldachim nad całym stołem. Wszytko razem wyglądało cudownie. Od godziny 8 do 16 przygotowywaliśmy to razem z Zaynem. Później on się poszedł ubrać, a ja pojechałam do Pezz.
-Heej, Pezz. Jesteś gotowa?
-Prawie, pomożesz mi się zasunąć?
-Jasne, no to jak jedziemy?
-Taak.
-No to chodź do mnie.
-Ał, co ty Ros, wyrabiasz.
-Zawiązuję ci oczy. Nie możesz nic widzieć.
-Ale ja się wywalę.
-Nie wywalisz się.

***
-Zayn wszystko gotowe?
-Taak.
-Dobra to ja idę po nią.

(włącz to)

Am I asleep am I awake or somewhere in between
I can't believe that you are here and lying next to me
Or did I dream that we were perfectly entwined
Like branches on a tree, or twings caught on a vine

Like all those days and weeks and months I tired to steal a kiss
And all those sleepless nights and daydreams where I pictiures this
I'm just the underdog who finally got the girl
And I am not ashamed to tell it to the world

Trudly, madly, deeply I am
Foolishly completely falling
And somehow you kicked all my walls in 
So baby say you'll always keep me
Trudly, madly, crazy, deeply in love with you
In love with you 

Zayn, zaśpiewał kawałek piosenki, Perrie. Ona się popłakała. To było cudowne. Podszedł do niej.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i jak wam się podoba rozdział. Wiem, że możecie pisać: Dlaczego w takim momencie... A ja specjalnie chciałam tak zrobić, aby były szybko komentarze. Wiem, że was stać na nie. W tym myślę, że jest już wiecej akcji.

7 komentarzy - 17 rozdział 

Buźki ;***

Asiek <333











piątek, 18 października 2013

Rozdział: 15

Rozdział: 15

Jeśli czytasz nie zaszkodzi ci skomentować, to dla ciebie sekunda, a dla mnie duża motywacja do dalszej twórczości. :)
Dla lepszego efektu włącz: to
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ktoś złapał mnie i Quinn za ramię i powiedział "No witam piękne" Przestraszyłam się..... Aż szczerze mówiąc lekko podskoczyłam.
-Nie bój się Ros, to ja Mateo.
-Mateo? - powiedziałem ze strasznym zdziwieniem. Skąd on wie, że ja tutaj jestem.




*Następnego dnia* 
Miałam bardzo dziwny sen. Śniło mi się, że wczoraj na cmentarzu spotkałyśmy Mateo. To było serio dziwne. Odwróciłam się i obok mnie spała Quinn. Wydawało się to trochę dziwne, ale ok. Przetarłam moje zaspane oczy, siadając na brzegu łóżka. Podeszłam do okna, aby odsunąć rolety. Jak zwykle pochmurnie. Stanęłam, opierając się o parapet i śpiewając:


Here comes the sun, here comes the sun,
And I say it's all right
Sun, sun, sun, here it comes...
Sun, sun, sun, here it comes...
Sun, sun, sun, here it comes...
Sun, sun, sun, here it comes...
Sun, sun, sun, here it comes...


Myślałam, że może słońce się pojawi. Kocham tą piosenkę. Miałam nadzieję, że nie obudzę Quinn, lecz się myliłam. Podeszła do okna i stanęła obok mnie. Zaczęła, a ja się za raz dołączyłam:


Here comes the sun, here comes the sun,
And I say it's all right
Sun, sun, sun, here it comes...
Sun, sun, sun, here it comes...
Sun, sun, sun, here it comes...
Sun, sun, sun, here it comes...
Sun, sun, sun, here it comes...


Zaśpiewałyśmy jeszcze raz. Ona też uwielbia tą piosenkę. Słońce zaświeciło. Byłyśmy szczęśliwe. Na naszych twarzach zawitał uśmiech. Dzięki jednej piosence jest śliczne słońce. Po raz pierwszy w ostatnim czasie w Londynie. Robiło się coraz cieplej. Przytuliła mnie. Patrząc sobie w oczy zaśpiewałyśmy tą zwrotkę:


Little darling, the smiles returning to the faces 
Little darling, it seems like years since it's been here
Here comes the sun, here comes the sun
And I say it's all right


-Dziękuję, że jesteś. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.
-To ja dziękuję. Dzięki tobie jakoś się trzymam. Idziemy na śniadanie? Chłopaków raczej nie ma. Tak mówił mi Harry, że ich dziś nie będzie bo muszą jechać do studia nagrać piosenkę.
-No dobra. No to na co mamy dziś ochotę?
-GOFRY Z BITĄ ŚMIETANĄ , TRUSKAWKAMI I NUTELLĄ - opowiedziałyśmy w tym samym czasie, śmiejąc się -
-To ja idę się umyć i ubrać, a ty idź na dół już coś zrobić. Później się wymienimy? - powiedziała Quinn -
-No dobra.
~~Quinn~~
Poszłam szybko pod prysznic. Nałożyłam ulubiony, malinowy balsam na suche ciało. Umalowałam się, uczesałam i ubrałam. Zeszłam szybko na dół. Zobaczyłam smażącą Ros. Od razu do głowy wpadła mi jedna piosenka. Postanowiłam ją zaśpiewać.
(włącz to)


Hey Jude, don't make it bad,
take a sad song and make it better.
Remember to let her into your hart,
then you can tart to make it better.

Hej Jude, don't be afraid,
you were made to go out and get her.
The minute you let her under your skin,
then you begin to make it better.

And anytime you feel the pain, 
hej Jude refrain,
don't carry the world upon your shoulder.

For well, you know that it's a fool
who plays it cool
by making his world a little colder. 

Na, na, na, na, na, na, na, na, na.




Ros się włączyła. Musiało to śmiesznie wyglądać. Te nasze kocie ruchy. Wymieniłam się z nią. Naszykowałam talerze, obrałam truskawki. Zaczęłam smażyć gofry. W drzwiach stanęła Rosalia. Ale się odwaliła.
-No to co mam robić?
-To ty nakładaj składniki na gofry, a ja będę dalej smażyć.

***
(włącz teraz to)
-Wiesz, co Quinn, bo miałam dziwny sen. Śniło mi się, że jak byłyśmy wczoraj na cmentarzu, to spotkałyśmy Mateo.
Kurde, to nie był sen. On na serio tam był. Ale Ros, za bardzo nie kontaktowała. Przeraziła się go trochę i zaczęła znowu płakać. Dlatego może nic nie pamiętać, więc może lepiej powiem jej, że to był tylko sen. Będzie lepiej.
-Masz dziwne sny. Ale na szczęście, że to tylko sen.
-Tak, też tak uważam. Idziemy gdzieś? Bo nie chce mi się jakoś w domu siedzieć.
-Może pójdziemy do kina? Lub odwiedzimy chłopaków.
-Chodźmy do chłopaków. Wiem gdzie oni mają próbę.
-No to super.

***

-Ros, ale na pewno to tutaj?
-Taak, na 100%. Wchodzimy?
-No dawaj. Raz się żyje.
-O dzień dobry Panno Rosalio. Miło Panią widzieć. Co Panią tutaj sprowadza?
-Przyszłyśmy odwiedzić chłopaków. Wie, Pani może w której sali mają próbę.
-Tak. Oczywiście, że wiem. Zapraszam do 34.
-Dziękujemy.
Kurde, dobrze, że tutaj mają próbę. Jedno mnie zastanawia. Skąd ta babka zna Ros. No nic. Weszłyśmy do sali dźwiękowej. Przywitałyśmy się z Paulem. Kazałam nam usiąść i powiedział, że za chwilkę chłopaki kończą i będziemy mogły się z nimi zobaczyć. Chłopaki nagrywali jakąś piosenkę. Jak dobrze wiem to "Just Can't Let Her Go". Super im to wychodzi. Chłopaki nie widzieli, że przyszłyśmy. Więc, jak wyszli ze studia, to trochę się zdziwili?
-Ros, co ty tu robisz?
-No właśnie Quinn?
-Przyszłyśmy was odwiedzić. Nie cieszycie się? - zrobiłam smutniejszą minę -
-Jasne, że się cieszymy......

~~Tydzień później~~

Miałam razem z Ros, pierwszą sesję zdjęciową. Jak na razie do magazynów, ale ważne, że jest. Razem z chłopakami jesteśmy z niej zadowoleni.

To moja okładka: 



A ta jest Ros: 



Następną sesję mamy już za dwa dni. Oby dwie cieszymy się pracując jako fotomodelki. Moim zdaniem Ros, bardziej się do tego nadaje. Dostała nawet już propozycję do nagrania reklamy produktów firmy Intimissimi. Raczej się zgodzi. Da radę, mimo tego, że jest to reklama bielizny. Harry jest trochę przeciwny temu, ale razem z Ros damy radę i go namówimy, że to świetny pomysł. Jesteśmy trochę smutne bo powoli kończą się wakacje, a my nigdzie nie byłyśmy. No cóż, my zaczęłyśmy pracę, a chłopcy intensywnie pracują nad nową płytą "Midnight Memories". Piosenki są super. Zmienili trochę brzmienie, no bo nie są już nastolatkami. Stają się coraz starsi, poważniejsi. Ich głosy także ulegają zmianie.
Wszyscy siedzimy teraz w salonie oglądając "Uniwersytet Potworny". Wiemy, że to bajka dla dzieci, ale jest to bardzo fajne. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Pobiegłam szybko otworzyć.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam ponownie! Raczej już odwieszam tego bloga, gdyż, ponieważ moja wena powróciła. Jestem z tego zadowolona. Wiem, że rozdział jest bardzo nudny. Ale nie wiedziałam jak zacząć. Musiałam się rozkręcić. Od nowa zapoznać z tym blogiem. Z losami tych bohaterów. Następne rozdziały będą coraz ciekawsze. Tak mi się zdaje. Nie będzie za dużo akcji jak na razie. Przed zawieszeniem trochę się narobiło, więc myślę, że na razie starczy. Widziałam, że sporo osób czyta też mojego drugiego bloga. Jestem z tego bardzo szczęśliwa, że mimo tego, że zawiesiłam tego bloga, wy jesteście cały czas ze mną. Czekacie cierpliwie i za to was kocham!!! <3
Od teraz będą wymagania na kolejny rozdział.

6 komentarzy - 16 rozdział 

Wiem, że was stać na to i, że szybko dacie te 6 komentarzy. Liczę na was.

Buźki :****

Asiek <333

środa, 2 października 2013

Ważne!!!!!

Uwaga. Jest mi strasznie przykro, ale jak na razie zawieszam bloga na 2 miesiące. Może być tak, że natchnie mnie wena i będę wiedziała co napisać dalej to dodam rozdział, ale jak na razie nie wiem co mam pisać. Nie obrażajcie się, nie denerwujcie. Ja go po prostu chwilowo zawieszam. Jeśli jesteś tu nowy to czytaj od początku i komentuj <33 Bo bardzo ważne. Po 2 miesiącach, a może wcześniej lub później, wrócę do was. Na 1000000%. Nie macie się czego obawiać. Po prostu moja wena co do tego bloga chwilowo wyparowała.

Jeśli chcecie być powiadamiani o nowych rozdziałach to napiszcie pod tym postem, gdzie. Drugi blog funkcjonuje normalnie. Nie długo pojawi się tam 4 rozdział.

Tak więc buźki ;*** i jeszcze raz was strasznie przepraszam.

Asiek <3333

niedziela, 22 września 2013

Rozdział: 14

Rozdział: 14

Jeśli czytasz nie zaszkodzi ci skomentować, to dla ciebie sekunda, a dla mnie duża motywacja do dalszej twórczości. :)
Dla lepszego efektu włącz: to. Możliwe, że razy 2 :) 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Jezu kochanie nawet tak nie mów. Razem damy radę. Nigdy cię nie zostawię.
-Dziękuję, Harry. Robisz dla mnie tyle rzeczy. Jestem ci strasznie wdzięczna.
-Robię to bo cię kocham.
-Ja też cię kocham. Harry co z Emily?
-Jest u siebie.
-Jak u siebie? Zostawiłeś ją samą u mnie?
-No coś ty. Jest tutaj w swoim pokoju.
-Misiu, dziękuję. To ja idę do niej. Pójdziesz ze mną?
-Oczywiście. Masz zamiar jej powiedzieć?
-Powiem na razie o mamie. Nie będę mówiła o sobie. Powiem o tym Quinn. Ona musi wiedzieć.
-No dobrze. To chodźmy.
Jejciu, strasznie się ucieszyłam jak Harry powiedział, że Em ma tutaj swój pokój. Nie chciałabym być teraz sama z nią u siebie. Quinn też tutaj mieszka. A w dodatku, że teraz nie ma mamy....... Nie dałabym sobie rady sama. Zastanawiam się nad sprzedaniem domu. Tego domu mamy. Musiałabym tylko wszystko przepatrzeć.
-Emily.....
-Rosalia.....
-Jak ja się za tobą stęskniłam.
-Ros, proszę mów po polsku.
-Och kochanie, przepraszam. Wiesz dużo czasu z chłopakami spędzam więc cały czas po angielsku mówię. A ty powinnaś znać angielski. W końcu masz zamiar tu studiować.
-Tak, znam. Ale chcę porozmawiać ze swoją kuzynką po polsku. No i żeby chłopcy nas nie rozumieli. Chyba wiesz o co mi chodzi.
-Aaaaa, rozumiem. Chcesz pogadać. Jasne, a no i nie wiem czy znasz Quinn. To moja przyjaciółka. Ona też zna polski, mimo tego, że urodziła się tutaj.
-A skąd zna?
-Uczyłyśmy ją razem z Alice jak byłyśmy młodsze. Wiesz jak jest się małym to szybko się uczy. Dobra poczekaj powiem Harremu, że chcesz pogadać.
-Ok. To czekam.
Biedny Hazz. Stał tak koło drzwi, nie wiedząc o czym gadamy. Strasznie jest mi głupio. No ale cóż. Em chce pogadać, więc trzeba kuzynce pomóc. Podeszłam do mojego chłopaka.
-Miśku, Em chce pogadać. Prosiłabym cię abyś poszedł. Mimo tego, że i tak nic nie zrozumiesz to idź. Tylko się nie gniewaj. Dobrze?
-Jasne, kocie. Ale chcę jedno....
-No, co?
-Buziak. - wyszczerzył swoje śnieżnobiałe zęby. Miałam jakieś inne wyjście? No nie... -
-A teraz spadaj.
-Pa...
Kurde, nie lubię się z nim żegnać. Najlepiej byłabym z nim cały czas. No ale niestety. Dobra wracamy teraz do Em.
-No dobra miśku. O czym chciałaś pogadać....
-Chodzi o Justina. Nie wiem co mam zrobić. Twierdzę, że związek na odległość nie ma sensu.
-Misiu, posłuchaj. Hmm trudno mi wypowiadać się na temat o którym nic nie wiem. Ale na pewno musisz posłuchać serca. Jeśli ono ci mówi, że to nie ma sensu to skończ z tym. Ale jeśli ono mówi, że ta miłość wytrzyma rozłąkę to dalej bądź dziewczyną Justina. Ja tutaj nie mam za wiele do gadania. To wszystko zależy od ciebie.
-Ja wiem, ale Ros on przed wyjazdem  nie spędzał ze mną tyle czasu co wcześniej. Oddalił się.
-No to jak się oddalił to chyba znaczy, że chyba nie chce już być z tobą. Chce zakończyć ten rozdział w swoim życiu. Zadzwoń do niego. Powiedz mu co czujesz i co chcesz zrobić. Jak by co to jestem na dole. Dasz radę.
-Dziękuję...
Poszłam na dół. Siedziała tam Agnes.
-Hej Ag...
-Oooo cześć Ros. Co tam? Jak po badaniach? - na te słowa wybuchłam niepohamowanym płaczem -
-Nie płacz. Ej Ros co się stało. Proszę powiedz....
-Mam raka...
-Jezu skarbie. Nie płacz. Proszę. Razem z Harrym ci pomożemy...
-Wiem, ale... ale.... moja mama..... zmarła na raka....
-Ciiii. Proszę nie płacz. Chodź tutaj do do mnie, ale już nie płacz. - usłyszałam jak ktoś schodzi po schodach. Była to Quinn. -
-Miśku, co się stało? Czemu płaczesz?
-Ona ma raka. Jej mama też zmarła na raka.
-Agnes co ty pierdolisz?? To nie może być prawda...
-Quinn to prawda. Ja na prawdę mam raka.
-Jezu Agnes strasznie cię przepraszam. Nie powinnam tak na ciebie naskoczyć.
-Nic się nie stało. Zaprowadzisz Ros na górę?
-No jasne. Chodź skarbie...
No to już dwie osoby wiedzą. Jeszcze tylko chłopcy no i Em. Nie wiem czy im powiedzieć, ale jak ich okłamię to będzie jeszcze gorzej. Powiem to dziś przy kolacji. Razem z Quinn. W ogóle mieliśmy jechać do mojej babci. Już sama nie wiem. Bardzo chciałbym się z nią zobaczyć. Bardzo ją kocham i wiem, że będzie mnie wspierać podczas choroby. Pojadę do niej. Jak chłopcy nie będą chcieli ze mną jechać to pojadę sama lub z Quinn.
-Misiu, porozmawiaj ze mną. Chcę wiedzieć wszystko. Dobrze?
-No dobrze. No to dziś rano miałam jechać z Lou na badania kontrolne. Zanim Lou zszedł na dół, przyszedł listonosz. Dostałam list od mamy. Było w nim, że nie żyje, że to nie była żadna delegacja tylko miała jechać na operację. Ale jej nie przeżyła. Później pojechaliśmy do lekarza. Chciałam się zbadać. Wyszło, że mam raka, tak samo jak mama. Lekarz powiedział, że dobrze, że tak wcześnie się zgłosiłam. Za 2 tygodnie mam się zgłosić na szpital i porobią mi badania. Zastanawia mnie tylko jedno, Quinn. Dlaczego mi nic nie powiedziała. Kto napisał ten list. Te pytania cały czas mnie dręczą.
-Kocie, nie możesz się tak zamartwiać. Lekarz dobrze powiedział. Wyjdziesz z tego. A w ogóle wiesz gdzie twoja mama jest pochowana?
-Tak, razem z Alice. Ale ja nawet nie wiem gdzie ona jest. Pójdziesz tam ze mną?
-Ale dzisiaj?
-Tak. Jutro planuję lecieć do Polski. Do babci.
-Dobrze pójdziemy. Ja lecę z tobą. Nie puszczę cię samej.
-Dziękuję. To ja idę się ubrać i możemy iść.
-No jasne. To czekam na dole jak coś.
Poszłam do siebie. Wyciągnęłam z szafy swoją ulubioną bluzę i założyłam ja na siebie. Włożyłam do kieszeni paczkę chusteczek i poszłam na dół. Czekała tam na mnie gotowa Quinn.
-Już miśku?
-Tak możemy iść.
Droga na cmentarz zajęła nam 20 minut. Usiadłam na ławce, a obok mnie Quinn. Co ja bym bez nie zrobiła. Zaczęłam płakać. Tak sama z siebie. Wyjęłam chusteczki. Gdy się uspokoiłam usłyszałam jakieś kroki. Nie zwracałam na to uwagi. To cmentarz tutaj dużo osób przychodzi. Ktoś złapał mnie i Quinn za ramię i powiedział "No witam piękne" Przestraszyłam się.....

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i jest bardzo oczekiwany rozdział 14. Myślę, że nie jest aż tak źle. Nie no kurde nie wiem za bardzo co napisać. Na prawdę. A starczy tyle.

Buźki ;***

Asiek <33




piątek, 13 września 2013

Rozdział: 13

Rozdział: 13

Jeśli czytasz nie zaszkodzi ci skomentować, to dla ciebie sekunda, a dla mnie duża motywacja do dalszej twórczości. :)
Piosenki: jeden dwa
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
                                                                     *Następnego dnia*
Obudziła mnie pielęgniarka już o 6:00. Zabrała na badania. Wkuwali mi się 6 razy. To jest coś najgorszego.... nienawidzę tego. Później musiałam mieć badania na cukier. Nie wiem po co ale ok. Piłam krzywą cukrową. To jest takie słodkie... masakra. O 7:30 miałam drugie pobranie krwi. O 8:00 dopiero zjadłam śniadanie. Dostałam płatki w mleku. Akurat bardzo lubię więc się cieszę. Dostałam pozwolenie od lekarza, że mogę już spacerować bo korytarzu. Bardzo mnie to ucieszyło. Poszłam się przebrać i umyć. O 10:00 miał przyjechać Harry razem ze swoją mamą. Nie mogłam się doczekać. W między czasie zadzwoniłam do Quinn. Dowiedziałam się, że był u niej wczoraj Niall. Oczywiście się pogodzili. Ja to zawsze wiem co robię. Można powiedzieć, że jestem taką dobrą wróżką. Quinn i Niall znowu razem. Mają mnie wieczorem odwiedzić. A no właśnie ciekawi mnie co u Louisa. Jak on się trzyma. W ogóle te wakacje nie są za najlepsze. Po pierwsze śmierć Alice, po drugie Louis nie jest z Elką, zdradziła go z ZAYNEM, masakra, po trzecie ja się znalazłam w szpitalu, po czwarte znów powrócił Tom. Ja nie wiem jak sobie poradzę, a co dopiero Louis.....  Teraz jak chyba Quinn i Niall się pogodzili to już nie będziemy jechać do mojej babci..... chyba, że pojedziemy wszyscy razem. Moja babcia się ucieszy, że pozna mojego chłopaka. Zobaczy się z Quinn no i z mamą. Ona nie wie o śmierci Alice. Mama ma zamiar jej powiedzieć jak przyjedzie kiedyś do niej. No to teraz będzie miała okazję. Z moich rozmyślań wyrwało mnie pukanie do drzwi.
-Proszę.....
-Witaj kochanie. Będziesz miała gości.
-Hej kotku. Miałeś przyjechać z mamą.
-No i jestem z mamą i z kimś jeszcze. Myślę, że się zaprzyjaźnicie. To moja siostra Agnes.
-Hej jestem Ros. Znaczy Rosalia. - wstałam kulturalnie i się przywitałam - Miło mi cię poznać. - uśmiechnęłam się -
-Mi ciebie też. Harry mi dużo o tobie opowiadał. Z jego opowiadań wydajesz się bardzo miła.
-No bo ona taka jest. Ja nigdy nie kłamię.
-Och Harry. A gdzie jest twoja mama? A raczej wasza mama. - zaśmiałam się razem z Agnes -
-Mama za raz przyjdzie. Uparła się i poszła do lekarza. Kochanie właśnie dzwoniła twoja mama, że musiała wyjechać na jakąś delegację. No i bym zapomniał. Kazała też przekazać, że dziś w nocy przyleci Emily.
-Dziękuję. Chciałam się ciebie zapytać czy nie miał byś nic przeciwko jak byśmy pojechali do mojej babci. Do Polski. Ona bardzo by się ucieszyła bo chce cię strasznie poznać. Oczywiście pojechali by z nami wszyscy. Ja już jutro wychodzę, gdzieś tak koło 10:00.
-Mi pasuje. To świetny pomysł. No to tak. Zostawiam cię z Agą i ja lecę do domu. Mamy dziś wywiad. Mama dojdzie za chwile. Agnes, najwyżej wezwiecie taksówkę, ok?
-Jasne braciszku. Leć. Papa.
-Pa. Do zobaczenia kochanie.
-No pa.
Cieszę się, że Harremu spodobał się pomysł.
                                                                     ***
Agnes jest bardzo fajna. Poznałyśmy się. Zaprzyjaźnię się z nią. W dodatku jest w moim wieku. Poszył gdzieś tak koło 16:00. Trochę posiedziałyśmy, pogadałyśmy. Było super. Leżałam sobie na łóżku gdy dostałam sms-a. "Dla mojej kochanej Ros :*"
To było takie słodkie. Od razu im odpisałam. "Dziękuję miśki <3 Ja też za wami strasznie tęsknię." Dostałam kolację. O 18:00 przyszła do mnie Quinn. Porozmawiałyśmy o naszym wyjeździe do babci. Ona bardzo się ucieszyła. Ale także była trochę zawiedziona, bo mama nie jedzie. Będę zmuszona powiedzieć babci sama. Nie wiem czy dam radę. Boję się. A no właśnie zapomniałam. Emily właśnie leci do Londynu. Harry ma ją odebrać. Jest taki kochany. Quinn poszła o 20:00. Dostałam leki i poszłam spać. Hazza mnie już nie odwiedził.......
                                                                    *Następnego dnia*
Obudziłam się o 8:00. Pielęgniarki zabrały mnie na ostatnie badania. Wyniki wyszły poprawnie. Usłyszałam od doktora, że dziś na 100 procent wychodzę. Bardzo się ucieszyłam. Chciałam się wreszcie zobaczyć z Lou i z nim porozmawiać. Pomóc mu. Wiem, że cierpi. Czuję to. O 10:00 miała przyjechać po mnie Quinn. Zaczęłam się szykować. Spakowałam moje rzeczy. Poszłam się umyć i ubrać. Poszłam po wypis. Gdy weszłam do sali, siedziała już w niej Quinn. Mogłyśmy wracać.
-No to jak gotowa?
-Tak mam wszystko, łącznie z wypisem.
-No to ruszamy. - wychodząc ze szpitala, pożegnałam się z pielęgniarkami i moim lekarzem. Podziękowałam mu. - Cieszysz się, że już wracasz do domu? - z moich rozmyślań w samochodzie, przerwał mi głos mojej przyjaciółki -
-Ty się jeszcze pytasz? To oczywiste.
-W ogóle Louis się dziś o ciebie pytał.
-Co chciał?
-Kiedy wychodzisz. No to powiedziałam mu, że dziś bardzo się ucieszył. - wiedziałam. Wiedziałam, że czeka na mnie aby pogadać. Jak ja mu współczuję -
                                                                             ***
-No i jesteśmy.
-Jejciu nareszcie. Och jak ja tęskniłam.
-Hej chłopcy.
-Jejciu.  Jak my się za tobą stęskniliśmy. - wszyscy się na mnie rzucili. A jednak nie. Nie było Louisa. -
-Chłopcy proszę mnie puścić i powiedzieć gdzie jest Lou.
-Lou jest u siebie. - powiedział mi Niall -
-Ok. To ja do niego idę.
Weszłam szybko po schodach. Kulturalnie zapukałam. Nic nie odpowiedział. Postanowiłam, że wejdę.
-Hej Louis jesteś?
-Jezu Ros. Jak ja się za tobą stęskniłem.

-Louis nie płacz. Ej.
-Nie mogę. Ja nie daję rady. Jak nie było ciebie, nie miałem z kim porozmawiać. Zamykałem się w sobie. Ty tylko o wszystkim wiesz. Jestem załamany. Proszę pomóż mi. - jego głos był pełen bólu -
-Oczywiście, że ci pomogę. Powiedz mi jedno czy Zayn jest z Perrie?
-Tak, okłamuje ją.
-Muszę jej o tym powiedzieć, albo lepiej porozmawiać z Zaynem. Posłuchaj nie możesz się w sobie zamykać. Damy radę. Razem. Pamiętaj masz mnie. Traktuję cię jak brata, Lou.
-A jak ciebie jak siostrę, Ros. Kocham cię.
-Ja ciebie też. Poczekaj wiem co ci poprawi humor. Pójdę po gitarę.
Zaśpiewałam mu to: piosenka  Śmiał się trochę z mojego hiszpańskiego, no ale cóż. Nie jest on Per-fect, ale humor się poprawił.
-Ros mam do ciebie prośbę.
-No jaką?
-Zaśpiewasz mi coś po polsku?
-No jasne. To będzie przyjemność. Przekartkowałam mój notatnik i znalazłam to: piosenka Poszliśmy do piwnicy. Tam mam fortepian. Zagrałam mu to i zaśpiewałam. Był bardzo szczęśliwy.
-To było cudowne. Nie wiem co znaczyło, ale cudowne. Jesteś tyle w Anglii a tak dobrze znasz polski.
-Tego się nie zapomina. Chyba rozumiesz. Zaśpiewam ci jeszcze jedną. Ona jest dość smutna ale ją kocham.
-No dobra. Czekam.
Postanowiłam zaśpiewać mu to: piosenka  Popłakał się. Nie wiem czemu. W sumie nie zna polskiego to nie wiem czemu. W sumie ja też zaczęłam płakać.
-Lou czemu płaczesz?
-Bo tak pięknie śpiewasz. Nie możesz być w swoim kraju. Polska to cudowny kraj. Proszę zaśpiewasz mi tą piosenkę po angielsku?
-No jasne. - zaśpiewałam. Lou płakał, ja płakałam. Znowu siedzieliśmy wtuleni w siebie. Płakaliśmy cały czas.
-Ta piosenka jest śliczna. Proszę nagraj ją po angielsku, dobrze?
-Jasne. Specjalnie dla ciebie. Jutro muszę iść do doktora, pójdziesz ze mną?
-Oczywiście.
                                                                           *Następnego dnia*
Musiałam wstać o 6 bo na 7:30 byłam umówiona do lekarza. Lou miał jechać ze mną. Poszłam się umyć. Ubrałam się i zeszłam na dół na śniadanie. Tomlinsona jeszcze nie było. W pewnym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam szybko otworzyć. Stał tam listonosz.
-Dzień dobry. Pani Rosalia Shot?
-Tak to ja. W czym mogę pomóc?
-Proszę tutaj podpisać. Mam dla pani list.
-Proszę i dziękuję. Do widzenia.
-Do widzenia.
Poszłam szybko do salonu i otworzyłam list. Był on od mojej mamy.
    "Córciu!
Nie mogłam tak zwyczajnie ci tego powiedzieć. Nie dałabym rady. Musiałam wyjechać.
 To nie była żadna delegacja. Ja jechałam na operację. Mam raka. Jestem w krytycznym
 stanie. Nie wiem czy przeżyję. Nie mogłam ci powiedzieć tego prosto w oczy. Nie chciałam
 widzieć twoich łez. Dowiedziałam się o tym jak zmarła Alice. Później ty znalazłaś się w
 szpitalu. Tylko proszę córciu nie płacz. Jesteś dla mnie najważniejsza. Jest mi bardzo
 smutno, że nie doczekałam się twojego ślubu, że nie zobaczyłam swoich wnuków. Tylko
 proszę córciu odwiedzaj mnie czasem na cmentarzu. Jestem pochowana tam gdzie Alice.
 Pamiętaj ja nigdy nie odeszłam. Jajestem zawsze obok ciebie. Ja umieram. Niech Harry,
 Quinn i Louis się tobą dobrze zaopiekują. Pamiętaj  zawsze cię kocham!
Twoja mama."
To nie możliwe. Dlaczego ona umarła. Dlaczego odchodzą moje najbliższe osoby. Ja już nie daję rady. Najpierw Alice, później mama. Nie dam rady tak dłużej. Usłyszałam czyjeś kroki. Nie miałam zamiaru przestać płakać. Nie dałabym rady. To jest silniejsze ode mnie. Był to Louis.
-Jejciu kochanie czemu płaczesz?  - nic nie powiedziałam tylko dałam mu list. Zaczął go czytać bardzo uważnie. Widziałam, że ma łzy w oczach. Dziś miałam wizytę kontrolną u lekarza, ale od razu chcę się zbadać. Zobaczyć czy nie mam raka. Aby nie umrzeć tak jak mama..... - Jezu. Dlaczego ona? Jak mi smutno skarbie. Chcesz się pewnie zbadać teraz prawda? - nic nie powiedziałam tylko przytaknęłam - No to chodź. Jedziemy.
                                                                             ***
-Dzień dobry pani Rosalio. Zbadam panią. Proszę usiąść.
-Dobrze. Doktorze mam pytanie.
-Tak jakie?
-Czy mógłby pan mnie zbadać czy nie mam raka? Moja mama na niego zmarła.
-Oczywiście. Proszę się położyć. A czy pani nie przeszkadza, że ten pan będzie tutaj siedział?
-Nie. Mój brat ma być ze mną.
-No dobrze. To zaczynamy badanie.
                                                                            ***
-Mam złą wiadomość. Niestety ma pani raka. Ale proszę się nie martwić. Zgłosiła się pani bardzo wcześnie, co dobrze znaczy. Zwalczymy go. Będzie pani zdrowa. Tylko teraz musimy się umówić. Niech pani przyjdzie za 2 tygodnie do szpitala. Zrobimy dokładnie badania i podamy leki.
-Dobrze. - powiedziałam, przez łzy. Widziałam, że Louis też płacze. - Czy to już wszystko?
-Tak. To do zobaczenia.
-Do widzenia.
-Louis. Dlaczego???
-Chodź tutaj.
-Ja nie dam rady powiedzieć Harremu.
-Ciii. Razem powiemy. A teraz chodź jedziemy.
                                                                                ***
-Harry musimy porozmawiać. - powiedziałam. Łzy zaczęły wypływać z moich oczu. Nie umiałam ich opanować. -
-Jasne. Chodźmy do pokoju.
-Ja.... ja mam... Ja mam raka Harry. Moja mama zmarłą kilka dni temu na raka. Ja mam raka. Ja nie dam rady tak dłużej. Pewnie teraz mnie zostawisz. Będę sama. Nie dam rady.
-Jezu kochanie. Nawet tak nie mów. Razem damy radę. Nidy cię nie zostawię. Chodź do mnie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wiem, bardzo smutny. Przepraszam. Strasznie płakałam pisząc końcówkę. Nic więcej nie napiszę.

Pozdrawiam!

Asiek




środa, 11 września 2013

DRUGI BLOG

Hejka. Wiem dawno nie pisałam. Rozdział 13 się pisze. W ten weekend będzie :) Chciałam was poinformować i serdecznie zaprosić na mojego drugiego bloga. Myślę, że z wielka chęcią będziecie czytać i komentować :) Liczę na was. Zapraszajcie znajomych do czytania i komentowania mojego bloga. Piszcie w komentarzach swoje blogi. Ja z chęcią wpadnę i poczytam. Oczywiście jak będę  miała czas. No to zapraszam: http://nobody-said-it-was.blogspot.com/

Pozdrawiam ;*

Asiek <3

wtorek, 3 września 2013

Rozdział: 12

Rozdział: 12

Jeśli czytasz nie zaszkodzi ci skomentować, to dla ciebie sekunda, a dla mnie duża motywacja do dalszej twórczości. :)
Piosenki: Pierwsza druga
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziś jest 15 lipca.......
                                                                                ***
~~Harry~~
Wstałem o 7:00. Jak przez ostatni czas. Poszedłem się umyć i przebrać. Zrobiłem sobie śniadanie i zerknąłem czy moja siostra jeszcze śpi. Tak, smacznie spała. Zostawiłem jej karteczkę, że pojechałem do Rosalii. Byłem u niej po jakiś 40 minutach. Wszedłem na salę. Usiadłem obok i złapałem jej rękę. Jak codziennie. Zawsze z  nią rozmawiałem. Czasami przychodziła jej mama, Quinn albo Agnes. A w ogóle to Quinn pokłóciła się z Niallem. Było ostro. Chcecie abym opowiedział wam o co poszło? No to zaczynam. Było to gdzieś koło 5 lipca. Niall siedział na laptopie Quinn. Była otwarta poczta. Więc postanowił wejść w wiadomości. Wszedł w wiadomość od jakiegoś Sama. Było tam zdjęcie.

No i Niall stwierdził, że to lekka przesada. Wiecie Horan nie jest aż takim zazdrośnikiem ale to było wtedy jak oni byli już razem. Więc pocałunek trochę go wkurzył. Oj była ostra wymiana zdań. Quinn się popłakała. Jak to baba. No i się nie odzywają. To już dość długo. Niall jest trochę załamany, że się tak na nią wydarł, ale ona nie chce z nim gadać. Przykro mi trochę. Ale dobra powróćmy to teraz. Siedzę z moją ukochaną. 
-Ros misiaczku już przyszedłem. Byłbym mega szczęśliwy jak byś teraz coś zrobiła. Poruszała ręką. Otworzyła oczy, cokolwiek. Znak życia. Chcę cię wreszcie usłyszeć. - spuściłem głowę w dół i pozwoliłem aby moje łzy powoli spływały po policzkach - 
-Skarbie. - podniosłem głowę. Ona żyje. Ona się wybudziła. Jak się cieszę. - 
-O mój boże. Ros kochanie. Ty żyjesz. 
-Tak. Tęskniłeś?
-Bardzo. Nawet nie wiesz jak. Poczekaj pójdę po lekarza. - nie mogłem w to uwierzyć. Nareszcie się wybudziła. Nawet nie wiecie jaki jestem szczęśliwy. Oznajmiłem lekarzowi, że Rosalia się wybudziła. Szybko pobiegł do sali z pielęgniarkami. 
-Może pan już wejść. - oznajmił mi lekarz - Z Panią Shot wszystko w porządku. Jak dobrze pójdzie to za 3 dni wyjdzie ze szpitala. 
-Dziękuję bardzo. Do widzenia. 
-No i jak tam miśku? - zapytała - Wszystko w porządku? Lekarz coś mówił? 
-Tak, że jak wszystko będzie dobrze to za 3 dni cię wypiszą. 
-ooo to super. A właśnie. Nie dzwoniła może moja kuzynka Emily? Jutro ma urodziny i jeszcze miała przyjechać do Londynu. Ma tutaj studiować no i zamieszkać u mnie. Oczywiście razem ze mną. Nie mogę się już doczekać. Tyle się nie widzieliśmy. 
-A właśnie kochanie. Byłbym zapomniał. Masz u nas pokój. Do jutra będzie w nim spać Agnes bo jej pokój jest szykowany. Myślę, że ci się spodoba. Robiłem go razem z Niallem i Quinn .
-Jesteś taki kochany. 
-Wiem. A dostanę buziaka? 
-Jasne. Chodź tutaj.  
-Tak mi tego brakowało. 
-Och skarbie nie tylko tobie. A właśnie co u Quinn? 
-Sama się dowiedz. Zadzwoń do niej. 
~~Rosalia~~
-No dobrze. 
*R.T.*
-Hej misiaku.
-O mój boże Ros. Ty żyjesz. 
-Jak słychać. Co tam? Przyjedziesz? 
-A no.... to może lepiej będzie jak wszystko ci opowiem jak przyjadę. Będzie lepiej. 
-No dobrze. To szybciutko. Buziaczki.
-Buziaczki kocie. 
Ciekawe co co chodzi? Czyżby o Nialla? Co ona przeskrobała? Skąd wiem, że to ona? Bo ona zawsze coś psuje. My jak kłóciłyśmy to tylko przez nią. No ale cóż. Quinn taka jest, nic nie zmienisz. 
-No i co skarbie? 
-A wiesz... powiedziała, że przyjedzie. Więc jak już będzie to pojedziesz do domu? Ona chce pogadać, a wątpię, że będzie chciała przy tobie. 
-Nie chętnie, ale ok. 
                                                                              ***
-Hej, kocie. To ja jestem. 
-No to papa skarbie. Ja lecę.
-No pa Harry. Witaj słońce. Siadaj i opowiadaj. 
-Oj. No to zaczęło się wszystko 5 lipca............
                                                                              ***
-Nie możliwe kochanie? Ale jak to? Czemu to zrobiłaś?
-To nie ja. To on. W ogóle nie wiem skąd on wziął to zdjęcie. 
-Nie płacz kochanie. Tylko nie płacz. Będzie dobrze. Ja z nim porozmawiam. Ułoży się wszystko. Nie długo masz urodziny. Będziemy się bawić. Najlepiej będzie jak wyjedziemy gdzieś w sierpniu. Co ty na to?
-Mi pasuje, ale ty pewnie będziesz chciała z Harrym, a jak Hazza to wszyscy. 
-Mam najlepszy pomysł. Pojedziemy do mojej babci? Co ty na to? Zabierzemy też moją mamę. Ona cię kocha i na pewno nam pomoże. Chyba nie zapomniałaś polskiego? 
-Nie no coś ty. Tego się nie da zapomnieć. Pamiętaj twoja babcia to też moja babacia, której nigdy nie poznałam, ale twoja mi ją zastępuje. 
-Wiem miśku. No to jak? Mam rozmawiać z Niallem czy nie? To zależy od ciebie czy mam się wtrącać czy nie. 
-Porozmawiaj. 
-No to ty zmykaj do domu, a ja do niego zadzwonię. 
                                                                                 ***
*R.T.*
-Hej, Niall tu Ros. Mam prośbę. Przyjedziesz do szpitala. To ważne. 
-No jasne, zaraz wołam chłopaków i będziemy. 
-Nie Niall. Masz przyjechać sam. Chcę pogadać w cztery oczy. 
-No dobrze to za raz będę. SAM. 
Wyraźniej podkreślił ostatnie słowo i się rozłączył. 
                                                                                 ***
-No hej to o czym chciałaś pogadać?
-O tobie i Quinn. To ważne Niall. Ona strasznie cierpi. 
-Nie tylko ona. 
-Wiem, Niall. Wy się strasznie kochacie. To widać. Na początku Quinn nie była pewna swoich uczuć, ale teraz wie, że kocha tylko ciebie. No i to Sam ją pocałował, a nie ona niego. Na prawdę. Idź do niej i porozmawiajcie. Wyjaśnijcie wszystko na spokojnie. Będzie dobrze. Wierze w to. Bóg jest z wami. 
-Dziękuję, ci Ros. Jesteś kochana. 
-No wiem. To teraz zmykaj do niej. 
Niall poszedł. Ja byłam strasznie zmęczona. Spojrzałam na zegarek była już 20:00. Postanowiłam się powoli kłaść spać. - Rosalia musiała się obudzić i rozwiązać wszystkie problemy. Bez niej nie dadzą rady. - Powiedziałam na głos, lekko się zaśmiałam i zasnęłam. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wiem strasznie długo czekaliście ale nie miałam kiedy dodać. Ten rozdział jest tylko i wyłącznie z powodu Agi M. Ona strasznie mnie męczyła no i dała radę. Tak dodałam dużo zdjęć. Tak mnie jakoś naleciało. Rozdziały będą pojawiać się RAZ W TYGODNIU. Wiem, że to mało ale musicie uszanować moją decyzję. Zaczęła się szkoła i muszę uczyć się systematycznie. Chyba, że będzie jakoś wolne czy coś, nie będę miała dużo nauki to wam coś napiszę.

Jak pierwszy dzień w szkole? U mnie nie było tragicznie. 

Pozdrawiam! :*

Asiek <3 

czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział: 11

Rozdział: 11

Jeśli czytasz nie zaązkodzi ci skomentować, to dla ciebie sekunda, a dla mnie duża motywacja do dalszej twórczości. :)
Piosenki: pierwsza , druga
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-No hej co mi chciałaś powiedzieć?
-Lou. Zdradziłam cię. Nie potrafię tak zostać.
-Z łim?
-Może lepiej nie.
-Z KIM?! - wydarłem się -
-Z Zaynem.
-Jak ty tak mogłaś zrobić. Jesteś dziwką lecącą tylko na kasę. Niektórzy mieli rację. Jesteś ziemniakiem. Nie mam ochoty więcej z tobą gadać. Nara. Nie dzwoń, nie pisz. A z nami koniec.
Trzasnąłem drzwiami i wyszedłem. Byłem strasznie zły. Jak ona mogła mi to zrobić? Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Ros zauważyła, że płaczę. Szybko podbiegła i mnie przytuliła. Tego było mi trzeba.
~~Rosalia~~
-Lou dal mi kluczyki. Ja pojadę, bo ty nie dasz rady.
-Trzymaj. - podał mi kluczyki. Po jakiś 20 minutach, byliśmy w domu. -
-Lou idź od razu na górę. Ja im niczego nie powiem. Za chwilę do ciebie przyjdę.
-Dziękuję, jesteś kochana.
-Wiem. - uśmiechnęłam się - Cześć chłopcy. Gdzie jesteście? Halo? Harry, kochanie? - ja się boję. Chłopaków nie ma. Louis jest na górze. Jejciu - Proszę, odezwijcie się. Dajcie jakiś znak życia. - zaczęłam płakać. Usłyszałam tłukące się szkło w kuchni. Szybko tam pobiegłam. To co zobaczyłam bardzo mi przeraziło. - Tom co ty tu robisz?
-Tu jesteś. Wszędzie cię szukam.
-Louis. Louis proszę zejdź szybko. Błagam. - darłam się najgłośniej jak umiałam -
-Zamknij japę. - zatkał moje usta i pociągnął do siebie - Twój chłoptaś cię nie usłyszy. Jego tu nie ma. Reszty z resztą też. - usłyszałam jak ktoś zbiega po schodach. Był to Louis.
-Zostaw ją i to już. - podbiegł do nas i próbował mnie jakoś uwolnić, ale Tom nie dawał za wygraną -
-Śnisz sobie chłopczyku. Ona jest teraz moja.
-Chyba sobie żartujesz. Puść ja i to już.
-Louis gdzie jesteś? Dzwoniłeś do mnie.  - nie zgadniecie. Przyjechał Paul. Na szczęście. Tom się go przestraszył i mnie puścił. Ja upadłam na płytki. Dalej już nic nie pamiętam.
~~Harry~~
Siedzieliśmy na kanapie i oglądaliśmy film. Lou wyszedł gdzieś z Ros. Ufałem jej więc, nie miałem się czego obawiać. W pewnym momencie usłyszałem jak tłucze się szkło w kuchni. Szybko pobiegłem i zobaczyłem wybitą szybę i kamień. A na nim karteczka.

"Zniszczę was. Zniszczę Ros. Pożałujesz tego Styles. Radzę mieć oczy dookoła głowy. Ja jestem wszędzie. Już dziś nie zobaczycie Ros. A raczej Ros nie zobaczy was. Buahahahahaha. "

To było dość dziwne. Trochę się przestraszyłem. Usłyszałem jakieś szmery przed domem. Powiedziałem chłopakom, że wychodzę sprawdzić co się dzieje, a oni odpowiedzieli, że jak nie wrócę za 5 minut to wychodzą za mną. Cieszę się, że mi tak pomagają. Obchodziłem właśnie dom gdy dostałem czymś w głowę. Upadłem i straciłem przytomność. Obudziłem się w jakimś pomieszczeniu. Miałem związane ręce i zatkane usta. Było ciemno. W pewnym momencie otworzyły się drzwi. Ktoś zapalił światło. Zobaczyłem, że są tu też chłopaki. Nie zgadniecie. W drzwiach stała moja siostra. Nie, nie chodzi mi o Gemmę. To była Agnes. Była bardzo wesoła. Podeszła i mnie uwolniła.
-Co ty tu robisz?
-Też mi miło cię widzieć braciszku.
-Agnes nie zgrywaj głupiej. Ty sama to wymyśliłaś?? Miałaś nie przyjeżdżać do Londynu.
-Jejciu, ale masz problemy.
-No wiesz mam. Bałem się. To ty wybiłaś nam szybę tym kamieniem?? 
-No niby ja, ale nie ja. Ludzie których zatrudniałam. Oni też was porwali. 
-Ty to jednak masz pomysły. Ale co z Ros? 
-Ja jej nic nie robiłam. A w ogóle to trzymaj telefon.
-Dzięki.
Miałem 30 nieodebranych połączeń. Zgadnijcie od kogo. Od Louisa. A od Rosali żadnego. Ona w ogóle się o mnie nie martwi? Postanowiłem oddzwonić do Lou.
*R.T.*
-Hej, Lou co tam chciałeś??
-Co chciałem? Bałem się o was. Przyjechaliśmy, a was nie było. W domu był Tom. W ogóle gdyby nie Paul to nie wiem gdzie by teraz była Ros.
-Co z Ros? Nic jej nie jest? 
-A Ros. Jest teraz w szpitalu.
-I ty to mówisz tak spokojnie?! - wydarłem się na niego -
-Ej, Hazza opanuj się. Jest w szpitalu. Jej stanu nic nie zagraża na szczęście. Wiesz po wstrząsie mózgu to mogło być gorzej.
-Louis co ty pierodolisz. Jaki wstrząs mózgu. Weź se nie rób jaj, tylko mów prawdę.
-Stary ja mówię prawdę. Nię wierzysz to przyjedź. Szpital świętej Anny.
-Boże za raz będę.
Nie dowierzałem w to co mówi Louis. Jaki szpital. Jaki wstarząs mózgu. Boże ja się boję o Ros. Dobra szybko odwiązałem i obudziłem chłopaków. Przedstawiłem im moją siostrę i razem pojechaliśmy do szpitala. Od razu poszedłem pod salę w której niby leży Ros. Jak wszedlem mało zawału nie dostałem. Na sali na prawdę leżała Ros. Była pod kroplówką i podłączona była do jakiś urządzeń. Akurat do sali wszedł lekarz. Lou nigdzie nie było. A do sali wszedłem tylko z Agnes. Chłopaki mieli czekać przed salą.
-Dobry wieczór. Jest pan kimś z rodziny poszkodowanej?
-Jestem jej chłopakiem. Co z nią doktorze? 
-Nie mogę udzielać informacji osoba trzecim. Jak ta pani wyjdzie to dopiero.
-Panie doktorze to moja siostra. Niech zostanie.
-No dobrze. No to Pani Rosalia miała wstrząs mózgu. Jest w śpiączce. Nie wiadomo kiedy się wybudzi. - zacząłem płakać. Moja siostra mnie przytuliła. - Jej stan nie jest najgorszy,ale też nie najlepszy. Proszę być dobrej myśli. Jak państwo chcą mogą z nią zostac, ale tylko państwo.
-Dobrze. Dziękujemy bardzo. Miałbym jeszcze do Pana prośbę. Mógłby Pan powiedzieć wszystko chłopakom co siedzą przed salą. Co z nią.
-Nie powinienem.
-Tak czy siak ja i tak im powiem. Ale proszę niech to Pan zrobi.
-No dobrze.
Doktor wyszedł, a ja usiadłem obok ukochanej. Moja siostra stanęła nade mną i mnie przytuliła.
-Jejciu kochanie. Jak to możliwe. Znowu wszystko przez tego Toma. Może powinienem zadzwonić do twojej mamy? A w ogóle to jest też tutaj moja siostra. Agnes. Bardzo chciała cię poznać. Będzie tu ze mną przychodziła. Jest piękna tak jak ty. Polubicie się. Na pewno. To cię teraz z nią zostawiam,a ja idę zadzwonić do twojej mamy. 
*R.T.*
-Dobry wieczór Pani Shot. Z tej strony Harry. Przepraszam, że dzwonię tak późno ale muszę coś Pani powiedzieć.
- O witaj Harry. Nie przeszkadzasz. I tak jeszcze nie spałam. No co tam chcesz powiedzieć??
-Ros. Ona jest w szpitalu. To wina Toma. Jest w śpiączce.
-Jezu. To ja za raz do niej przyjadę.
-Nie trzeba. Jestem razem z moją siostrą przy niej. Jak coś to jutro. 
-No dobrze, ale jak coś się tylko będzie działo to dzwoń do mnie od razu. Ok?
-Jasne. To dobranoc.
-Dobranoc Harry.
Mama Rosali jest taka miła i kochana. Moja też. Muszą się poznać. Razem z Agą siedzieliśmy przez całą noc przy niej. Chłopcy poszli do domu, ale kazali jak by coś dzwonić. 
                                                                         ***
~~Narracja 3-osobowa~~
Rosalia jest już 2 miesiące w śpiączce. Harry, Agnes, Quinn i jej mama są cały czas przy niej. Agnes mieszka razem z chłopakami. Chwilowo w pokoju Ros, bo jej jest robiony. Tak Ros ma pokój u chłopaków. Nawet o tym nie wiedziała. Wszyscy się o nią boją. Odwiedzają. Dziś jest 15 lipca. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i jak wam się podoba?? Wiem końcówka trochę nudna ale myślę że jest ok. Czekam na wasze opinie w komentarzach. Wiem, nie jest za długi, ale myślę, że nie będziecie źli. Kolejny nie wiem kiedy będzie. 

A no i Liamie. Życzę ci dużo zdrowia, szczęścia i abyś się nie zmieniał. Bo jestnnajlepszym Daddy Direction. 

Pozdrawiam! :*

Asiek<3

wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział: 10

Rozdział: 10

Jeśli czytasz nie zaszkodzi ci skomentować, to dla ciebie sekunda, a dla mnie duża motywacja do dalszej twórczości. :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Skarbie. Niestety. Ona odeszła.
To niemożliwe. Jakim cudem ona? Dlaczego nie ja. Boże odpowiesz mi. DLACZEGO?? Pytałam się cały czas w myślach. Nie mogłam uwierzyć. Moja mama siedziała na ziemi i płakała. Louis, ja i Quinn zresztą też. Harry próbował mnie pocieszyć. Niall, Quinn, a moja mama siedziała w objęciach Liama i Zayna. Kocham ich wszystkich za to co zrobili. Zebraliśmy się i wróciliśmy do domu. W mieszkaniu nawet Harry zaczął płakać razem ze mną. Zamknęliśmy się w pokoju. Moja mama od razu poszła do siebie. Słyszałam jak płacze, ale wiedziałam, że chce pobyć sama. Każdy potrzebuje czasami samotności.

                                                                  *Następnego dnia*

Obudziłam się o godzinie 11:00. Wiem, trochę pospałam, ale byłam taka zmęczona. To co mi się śniło było tragiczne. Harry już nie spał.
-Witaj księżniczko. - pocałował mnie - Jak się spało?
-Hej. Bardzo dobrze. Miałam taki straszny sen. Śniło mi się, że Alice zginęła w wypadku samochodowym. Nie uratowali jej. Na szczęście to tylko sen. - uśmiechnęłam się ale Harry posmutniał - Co się stało słonko??
-Kurde Ros. To co ci się "śniło" - zrobił w powietrzu cudzysłów - to prawda. Kochanie Alice nie żyje. Tylko nie płacz proszę. Pokaż, że jesteś silna.
-To nie możliwe. Wiem, jestem silna, ale nie w takiej sprawie. To była moja siostra Harry. - popłakałam się - Ja o niej tak z dnia na dzień nie zapomnę. A co z waszą trasą? Wyjeżdżacie we wrześniu. Wątpię, żeby Louis pozbierał się w tak krótkim czasie.
-Wiem, że będzie ciężko, ale razem damy radę. Po to mamy siebie aby się wspierać. Nie zostawię cię w takim stanie. Potrzebujesz miłości, wsparcia i mnie. - uśmiechną się, na co ja też się lekko uśmiechnęłam i przestałam płakać - Zuch dziewczynka. A teraz idź się umyć, a ja zejdę i zrobię śniadanie.
-Dobrze.
Umyłam się, ubrałam i postanowiłam wejść na tt. Włączyłam laptopa i się zalogowałam. Od razu napisałam:

"Dlaczego ten świat jest taki niesprawiedliwy? Dlaczego umierają osoby które kochasz? Dlaczego umierają ci najbliższe osoby? Dlaczego ona a nie ja? Boże powiedz dlaczego. Ona nie zasłużyła na śmierć. Kocham cię @Ali_love_95 . Wiedz, że zawsze zajmujesz największą część mojego serca. Strasznie tęsknię. xx"

Postanowiłam napisać jeszcze do Louisa.

"Trzymasz się jakoś? Mi też jest strasznie ciężko po jej stracie. Pamiętaj tylko razem damy rade. Ona zawsze będzie z nami. Będzie przy nas. Trzymaj się @Louis_Tomlinson . <3 Ros xxx. "

Zamknęłam laptopa i zeszłam na dół. Po kuchni rozchodzi się piękny zapach. Zapach..... gofrów.
-Harry czy ty robisz gofry? - zapytałam się wchodząc do kuchni -
-Tak. Specjalnie dla ciebie kochanie.
-Oooo. Jesteś taki słodki. Ale może lepiej ja je usmażę.
-Jak chcesz.
Wzięłam się do smażenia. Poczułam jak Harry przytula się do moich pleców. To było urocze. Po zjedzonym śniadaniu poszliśmy do mnie poleżeć. Ja włączyłam laptopa. Usiadłam po turecku i poczułam, że za mną siada Harry aby widzieć co robię. Oparł głowę na moim ramieniu i się mi przyglądał. Weszłam na tt.

"@Harry_Styles śniadanie było pyszne. Dziękuję skarbie, że jesteś ze mną w tych ciężkich dla mnie chwilach. Wiesz, że cię kocham? Twoja Ros xxx."

-Wiem. Ja też cię kocham słońce. 
-Pójdziemy do Louisa? 
-Jasne. To chodź. 
Postanowiliśmy się przejść. Do chłopaków mamy 20 minut drogi piechotą. Była bardzo ładna pogoda, co na Londyn bardzo rzadko się zdarza. Trzymając się za ręce i rozmawiając szliśmy w kierunku domu chłopaków. W pewnym momencie zaczepiła nas mała dziewczynka. Miała około 6 lat.
-Harry mogę prosić cię o autograf i zdjęcie?
-Jasne, masz jakąś kartkę?
-Tak. Proszę. Ros zrobisz nam zdjęcie?
-Oczywiście. - było mi miło, że wiem jak mam na imię - Uśmiech. Proszę bardzo. A jak masz na imię kochanie i ile masz lat? 
-Jestem Darcy i mam 5 lat. Bardzo mi przykro że zmarła twoja siostra. Będę z tobą i będę cię wspierać w duchu.
-O jejciu kochanie. Dziękuję bardzo. Chodź tu do mnie. - musiałam ją przytulić. Była taka kochana. - 
-Jeszcze raz dziękuję. Pa
-Pa, maleńka. - odezwał się jeszcze Harry i mała pobiegła do swojej mamy. My dalej ruszyliśmy. - Ona była taka słodka. I jeszcze miała na imię Darcy. 
-Tak masz rację. Niby ma 5 lat a tak mądrze się wypowiada.  
-Nom. O patrz jesteśmy już. 
-Hej chłopcy. Gdzie jesteście? - zapytałam - 
-My w salonie. Louis u siebie. 
-To ja pójdę do niego, a ty Harry idź do chłopaków.
-Dobrze. 
Zapukałam do drzwi. Nikt nie odpowiadał. I tak postanowiłam, że wejdę. 
-Hej Louis. Jak tam się czujesz?
-Tragicznie. A jak mam się czuć? Zmarła moja siostra.
-Louis mi też jest ciężko, ale nie wolo się zamknąć w pokoju i płakać. Gadałeś z Eleanor?
-Nie. Dzwoniła, ale ja nie odbierałem. 
-To zadzwoń do niej. Na pewno się martwi o ciebie. 
-Ros przytulisz mnie??
-Jasne. Chodź tu do mnie. - staliśmy tak wtuleni w siebie, przez kilka minut. Louis płakał cały czas. Miałam mokre ramię, ale to nie było w tym momencie ważne. Sama zaczęłam płakać. - Dobrze, że cie mam. 
-Tak, racja. Dobra. Dzwonię do El. 
-Nareszcie. To powodzenia i ja idę.
-Nie, proszę zostań.
-No dobrze. 
~~Louis~~
Cieszyłem się, że przyszła do mnie Ros. Trochę sobie razem popłakaliśmy. Było mi lepiej. Czułem, że to odpowiednia pora abym zadzwonił do Elki. 
*R.T*
-Hej, El co tam chciałaś?
-Hej, Lou. Przyjedziesz muszę ci coś powiedzieć. 
-No to mów.
-Ale to nie sprawa na telefon.
-No dobrze. Będę do 15 minut.
Ciekawi mnie co chce mi powiedzieć. Szybko poprawiłem włosy.
-Ros, jedziesz ze mną.
-Ale gdzie mam jechać?
-Do Elki. Proszę.
-No dobrze. 
                                                                             ***
-To ja zostanę przed domem, a ty idź.
-No dobrze. 
Wszedłem do środka. Wreszcie zobaczyłem siedzącą El. Podszedłem do niej i usiadłem obok.
-No, hej co mi chciałaś powiedzieć?
-Lou. Z...........

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i jak wam się podoba?? Wiem, że nudny ale na nic lepszego nie miałam weny. Za długi też nie jest. Proszę o szczere opinie w komentarzach. Teraz będzie tak, że rozdziały będą pojawiać się co 4 dni. Czy 11 powinien być 30 ale, że ja wyjeżdżam wtedy więc albo będzie dzień wcześniej albo dzień później. Wszystko się okaże. A no i jeszcze jak wam się podoba nowy wygląda bloga?

Jak tam przygotowania do szkoły??

Pozdrawiam! :*

Asiek<3