Rozdział: 13
Jeśli czytasz nie zaszkodzi ci skomentować, to dla ciebie sekunda, a dla mnie duża motywacja do dalszej twórczości. :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*Następnego dnia*
Obudziła mnie pielęgniarka już o 6:00. Zabrała na badania. Wkuwali mi się 6 razy. To jest coś najgorszego.... nienawidzę tego. Później musiałam mieć badania na cukier. Nie wiem po co ale ok. Piłam krzywą cukrową. To jest takie słodkie... masakra. O 7:30 miałam drugie pobranie krwi. O 8:00 dopiero zjadłam śniadanie. Dostałam płatki w mleku. Akurat bardzo lubię więc się cieszę. Dostałam pozwolenie od lekarza, że mogę już spacerować bo korytarzu. Bardzo mnie to ucieszyło. Poszłam się przebrać i umyć. O 10:00 miał przyjechać Harry razem ze swoją mamą. Nie mogłam się doczekać. W między czasie zadzwoniłam do Quinn. Dowiedziałam się, że był u niej wczoraj Niall. Oczywiście się pogodzili. Ja to zawsze wiem co robię. Można powiedzieć, że jestem taką dobrą wróżką. Quinn i Niall znowu razem. Mają mnie wieczorem odwiedzić. A no właśnie ciekawi mnie co u Louisa. Jak on się trzyma. W ogóle te wakacje nie są za najlepsze. Po pierwsze śmierć Alice, po drugie Louis nie jest z Elką, zdradziła go z ZAYNEM, masakra, po trzecie ja się znalazłam w szpitalu, po czwarte znów powrócił Tom. Ja nie wiem jak sobie poradzę, a co dopiero Louis..... Teraz jak chyba Quinn i Niall się pogodzili to już nie będziemy jechać do mojej babci..... chyba, że pojedziemy wszyscy razem. Moja babcia się ucieszy, że pozna mojego chłopaka. Zobaczy się z Quinn no i z mamą. Ona nie wie o śmierci Alice. Mama ma zamiar jej powiedzieć jak przyjedzie kiedyś do niej. No to teraz będzie miała okazję. Z moich rozmyślań wyrwało mnie pukanie do drzwi.
-Proszę.....
-Witaj kochanie. Będziesz miała gości.
-Hej kotku. Miałeś przyjechać z mamą.
-No i jestem z mamą i z kimś jeszcze. Myślę, że się zaprzyjaźnicie. To moja siostra Agnes.
-Hej jestem Ros. Znaczy Rosalia. - wstałam kulturalnie i się przywitałam - Miło mi cię poznać. - uśmiechnęłam się -
-Mi ciebie też. Harry mi dużo o tobie opowiadał. Z jego opowiadań wydajesz się bardzo miła.
-No bo ona taka jest. Ja nigdy nie kłamię.
-Och Harry. A gdzie jest twoja mama? A raczej wasza mama. - zaśmiałam się razem z Agnes -
-Mama za raz przyjdzie. Uparła się i poszła do lekarza. Kochanie właśnie dzwoniła twoja mama, że musiała wyjechać na jakąś delegację. No i bym zapomniał. Kazała też przekazać, że dziś w nocy przyleci Emily.
-Dziękuję. Chciałam się ciebie zapytać czy nie miał byś nic przeciwko jak byśmy pojechali do mojej babci. Do Polski. Ona bardzo by się ucieszyła bo chce cię strasznie poznać. Oczywiście pojechali by z nami wszyscy. Ja już jutro wychodzę, gdzieś tak koło 10:00.
-Mi pasuje. To świetny pomysł. No to tak. Zostawiam cię z Agą i ja lecę do domu. Mamy dziś wywiad. Mama dojdzie za chwile. Agnes, najwyżej wezwiecie taksówkę, ok?
-Jasne braciszku. Leć. Papa.
-Pa. Do zobaczenia kochanie.
-No pa.
Cieszę się, że Harremu spodobał się pomysł.
***
Agnes jest bardzo fajna. Poznałyśmy się. Zaprzyjaźnię się z nią. W dodatku jest w moim wieku. Poszył gdzieś tak koło 16:00. Trochę posiedziałyśmy, pogadałyśmy. Było super. Leżałam sobie na łóżku gdy dostałam sms-a. "Dla mojej kochanej Ros :*"
To było takie słodkie. Od razu im odpisałam. "Dziękuję miśki <3 Ja też za wami strasznie tęsknię." Dostałam kolację. O 18:00 przyszła do mnie Quinn. Porozmawiałyśmy o naszym wyjeździe do babci. Ona bardzo się ucieszyła. Ale także była trochę zawiedziona, bo mama nie jedzie. Będę zmuszona powiedzieć babci sama. Nie wiem czy dam radę. Boję się. A no właśnie zapomniałam. Emily właśnie leci do Londynu. Harry ma ją odebrać. Jest taki kochany. Quinn poszła o 20:00. Dostałam leki i poszłam spać. Hazza mnie już nie odwiedził.......
*Następnego dnia*
Obudziłam się o 8:00. Pielęgniarki zabrały mnie na ostatnie badania. Wyniki wyszły poprawnie. Usłyszałam od doktora, że dziś na 100 procent wychodzę. Bardzo się ucieszyłam. Chciałam się wreszcie zobaczyć z Lou i z nim porozmawiać. Pomóc mu. Wiem, że cierpi. Czuję to. O 10:00 miała przyjechać po mnie Quinn. Zaczęłam się szykować. Spakowałam moje rzeczy. Poszłam się umyć i ubrać. Poszłam po wypis. Gdy weszłam do sali, siedziała już w niej Quinn. Mogłyśmy wracać.
-No to jak gotowa?
-Tak mam wszystko, łącznie z wypisem.
-No to ruszamy. - wychodząc ze szpitala, pożegnałam się z pielęgniarkami i moim lekarzem. Podziękowałam mu. - Cieszysz się, że już wracasz do domu? - z moich rozmyślań w samochodzie, przerwał mi głos mojej przyjaciółki -
-Ty się jeszcze pytasz? To oczywiste.
-W ogóle Louis się dziś o ciebie pytał.
-Co chciał?
-Kiedy wychodzisz. No to powiedziałam mu, że dziś bardzo się ucieszył. - wiedziałam. Wiedziałam, że czeka na mnie aby pogadać. Jak ja mu współczuję -
***
-No i jesteśmy.
-Jejciu nareszcie. Och jak ja tęskniłam.
-Hej chłopcy.
-Jejciu. Jak my się za tobą stęskniliśmy. - wszyscy się na mnie rzucili. A jednak nie. Nie było Louisa. -
-Chłopcy proszę mnie puścić i powiedzieć gdzie jest Lou.
-Lou jest u siebie. - powiedział mi Niall -
-Ok. To ja do niego idę.
Weszłam szybko po schodach. Kulturalnie zapukałam. Nic nie odpowiedział. Postanowiłam, że wejdę.
-Hej Louis jesteś?
-Jezu Ros. Jak ja się za tobą stęskniłem.
-Louis nie płacz. Ej.
-Nie mogę. Ja nie daję rady. Jak nie było ciebie, nie miałem z kim porozmawiać. Zamykałem się w sobie. Ty tylko o wszystkim wiesz. Jestem załamany. Proszę pomóż mi. - jego głos był pełen bólu -
-Oczywiście, że ci pomogę. Powiedz mi jedno czy Zayn jest z Perrie?
-Tak, okłamuje ją.
-Muszę jej o tym powiedzieć, albo lepiej porozmawiać z Zaynem. Posłuchaj nie możesz się w sobie zamykać. Damy radę. Razem. Pamiętaj masz mnie. Traktuję cię jak brata, Lou.
-A jak ciebie jak siostrę, Ros. Kocham cię.
-Ja ciebie też. Poczekaj wiem co ci poprawi humor. Pójdę po gitarę.
Zaśpiewałam mu to: piosenka Śmiał się trochę z mojego hiszpańskiego, no ale cóż. Nie jest on Per-fect, ale humor się poprawił.
-Ros mam do ciebie prośbę.
-No jaką?
-Zaśpiewasz mi coś po polsku?
-No jasne. To będzie przyjemność. Przekartkowałam mój notatnik i znalazłam to: piosenka Poszliśmy do piwnicy. Tam mam fortepian. Zagrałam mu to i zaśpiewałam. Był bardzo szczęśliwy.
-To było cudowne. Nie wiem co znaczyło, ale cudowne. Jesteś tyle w Anglii a tak dobrze znasz polski.
-Tego się nie zapomina. Chyba rozumiesz. Zaśpiewam ci jeszcze jedną. Ona jest dość smutna ale ją kocham.
-No dobra. Czekam.
Postanowiłam zaśpiewać mu to: piosenka Popłakał się. Nie wiem czemu. W sumie nie zna polskiego to nie wiem czemu. W sumie ja też zaczęłam płakać.
-Lou czemu płaczesz?
-Bo tak pięknie śpiewasz. Nie możesz być w swoim kraju. Polska to cudowny kraj. Proszę zaśpiewasz mi tą piosenkę po angielsku?
-No jasne. - zaśpiewałam. Lou płakał, ja płakałam. Znowu siedzieliśmy wtuleni w siebie. Płakaliśmy cały czas.
-Ta piosenka jest śliczna. Proszę nagraj ją po angielsku, dobrze?
-Jasne. Specjalnie dla ciebie. Jutro muszę iść do doktora, pójdziesz ze mną?
-Oczywiście.
*Następnego dnia*
Musiałam wstać o 6 bo na 7:30 byłam umówiona do lekarza. Lou miał jechać ze mną. Poszłam się umyć. Ubrałam się i zeszłam na dół na śniadanie. Tomlinsona jeszcze nie było. W pewnym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam szybko otworzyć. Stał tam listonosz.
-Dzień dobry. Pani Rosalia Shot?
-Tak to ja. W czym mogę pomóc?
-Proszę tutaj podpisać. Mam dla pani list.
-Proszę i dziękuję. Do widzenia.
-Do widzenia.
Poszłam szybko do salonu i otworzyłam list. Był on od mojej mamy.
"Córciu!
Nie mogłam tak zwyczajnie ci tego powiedzieć. Nie dałabym rady. Musiałam wyjechać.
To nie była żadna delegacja. Ja jechałam na operację. Mam raka. Jestem w krytycznym
stanie. Nie wiem czy przeżyję. Nie mogłam ci powiedzieć tego prosto w oczy. Nie chciałam
widzieć twoich łez. Dowiedziałam się o tym jak zmarła Alice. Później ty znalazłaś się w
szpitalu. Tylko proszę córciu nie płacz. Jesteś dla mnie najważniejsza. Jest mi bardzo
smutno, że nie doczekałam się twojego ślubu, że nie zobaczyłam swoich wnuków. Tylko
proszę córciu odwiedzaj mnie czasem na cmentarzu. Jestem pochowana tam gdzie Alice.
Pamiętaj ja nigdy nie odeszłam. Jajestem zawsze obok ciebie. Ja umieram. Niech Harry,
Quinn i Louis się tobą dobrze zaopiekują. Pamiętaj zawsze cię kocham!
Twoja mama."
To nie możliwe. Dlaczego ona umarła. Dlaczego odchodzą moje najbliższe osoby. Ja już nie daję rady. Najpierw Alice, później mama. Nie dam rady tak dłużej. Usłyszałam czyjeś kroki. Nie miałam zamiaru przestać płakać. Nie dałabym rady. To jest silniejsze ode mnie. Był to Louis.
-Jejciu kochanie czemu płaczesz? - nic nie powiedziałam tylko dałam mu list. Zaczął go czytać bardzo uważnie. Widziałam, że ma łzy w oczach. Dziś miałam wizytę kontrolną u lekarza, ale od razu chcę się zbadać. Zobaczyć czy nie mam raka. Aby nie umrzeć tak jak mama..... - Jezu. Dlaczego ona? Jak mi smutno skarbie. Chcesz się pewnie zbadać teraz prawda? - nic nie powiedziałam tylko przytaknęłam - No to chodź. Jedziemy.
***
-Dzień dobry pani Rosalio. Zbadam panią. Proszę usiąść.
-Dobrze. Doktorze mam pytanie.
-Tak jakie?
-Czy mógłby pan mnie zbadać czy nie mam raka? Moja mama na niego zmarła.
-Oczywiście. Proszę się położyć. A czy pani nie przeszkadza, że ten pan będzie tutaj siedział?
-Nie. Mój brat ma być ze mną.
-No dobrze. To zaczynamy badanie.
***
-Mam złą wiadomość. Niestety ma pani raka. Ale proszę się nie martwić. Zgłosiła się pani bardzo wcześnie, co dobrze znaczy. Zwalczymy go. Będzie pani zdrowa. Tylko teraz musimy się umówić. Niech pani przyjdzie za 2 tygodnie do szpitala. Zrobimy dokładnie badania i podamy leki.
-Dobrze. - powiedziałam, przez łzy. Widziałam, że Louis też płacze. - Czy to już wszystko?
-Tak. To do zobaczenia.
-Do widzenia.
-Louis. Dlaczego???
-Chodź tutaj.
-Ja nie dam rady powiedzieć Harremu.
-Ciii. Razem powiemy. A teraz chodź jedziemy.
***
-Harry musimy porozmawiać. - powiedziałam. Łzy zaczęły wypływać z moich oczu. Nie umiałam ich opanować. -
-Jasne. Chodźmy do pokoju.
-Ja.... ja mam... Ja mam raka Harry. Moja mama zmarłą kilka dni temu na raka. Ja mam raka. Ja nie dam rady tak dłużej. Pewnie teraz mnie zostawisz. Będę sama. Nie dam rady.
-Jezu kochanie. Nawet tak nie mów. Razem damy radę. Nidy cię nie zostawię. Chodź do mnie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wiem, bardzo smutny. Przepraszam. Strasznie płakałam pisząc końcówkę. Nic więcej nie napiszę.
Pozdrawiam!
Asiek
*Następnego dnia*
Obudziła mnie pielęgniarka już o 6:00. Zabrała na badania. Wkuwali mi się 6 razy. To jest coś najgorszego.... nienawidzę tego. Później musiałam mieć badania na cukier. Nie wiem po co ale ok. Piłam krzywą cukrową. To jest takie słodkie... masakra. O 7:30 miałam drugie pobranie krwi. O 8:00 dopiero zjadłam śniadanie. Dostałam płatki w mleku. Akurat bardzo lubię więc się cieszę. Dostałam pozwolenie od lekarza, że mogę już spacerować bo korytarzu. Bardzo mnie to ucieszyło. Poszłam się przebrać i umyć. O 10:00 miał przyjechać Harry razem ze swoją mamą. Nie mogłam się doczekać. W między czasie zadzwoniłam do Quinn. Dowiedziałam się, że był u niej wczoraj Niall. Oczywiście się pogodzili. Ja to zawsze wiem co robię. Można powiedzieć, że jestem taką dobrą wróżką. Quinn i Niall znowu razem. Mają mnie wieczorem odwiedzić. A no właśnie ciekawi mnie co u Louisa. Jak on się trzyma. W ogóle te wakacje nie są za najlepsze. Po pierwsze śmierć Alice, po drugie Louis nie jest z Elką, zdradziła go z ZAYNEM, masakra, po trzecie ja się znalazłam w szpitalu, po czwarte znów powrócił Tom. Ja nie wiem jak sobie poradzę, a co dopiero Louis..... Teraz jak chyba Quinn i Niall się pogodzili to już nie będziemy jechać do mojej babci..... chyba, że pojedziemy wszyscy razem. Moja babcia się ucieszy, że pozna mojego chłopaka. Zobaczy się z Quinn no i z mamą. Ona nie wie o śmierci Alice. Mama ma zamiar jej powiedzieć jak przyjedzie kiedyś do niej. No to teraz będzie miała okazję. Z moich rozmyślań wyrwało mnie pukanie do drzwi.
-Proszę.....
-Witaj kochanie. Będziesz miała gości.
-Hej kotku. Miałeś przyjechać z mamą.
-No i jestem z mamą i z kimś jeszcze. Myślę, że się zaprzyjaźnicie. To moja siostra Agnes.
-Hej jestem Ros. Znaczy Rosalia. - wstałam kulturalnie i się przywitałam - Miło mi cię poznać. - uśmiechnęłam się -
-Mi ciebie też. Harry mi dużo o tobie opowiadał. Z jego opowiadań wydajesz się bardzo miła.
-No bo ona taka jest. Ja nigdy nie kłamię.
-Och Harry. A gdzie jest twoja mama? A raczej wasza mama. - zaśmiałam się razem z Agnes -
-Mama za raz przyjdzie. Uparła się i poszła do lekarza. Kochanie właśnie dzwoniła twoja mama, że musiała wyjechać na jakąś delegację. No i bym zapomniał. Kazała też przekazać, że dziś w nocy przyleci Emily.
-Dziękuję. Chciałam się ciebie zapytać czy nie miał byś nic przeciwko jak byśmy pojechali do mojej babci. Do Polski. Ona bardzo by się ucieszyła bo chce cię strasznie poznać. Oczywiście pojechali by z nami wszyscy. Ja już jutro wychodzę, gdzieś tak koło 10:00.
-Mi pasuje. To świetny pomysł. No to tak. Zostawiam cię z Agą i ja lecę do domu. Mamy dziś wywiad. Mama dojdzie za chwile. Agnes, najwyżej wezwiecie taksówkę, ok?
-Jasne braciszku. Leć. Papa.
-Pa. Do zobaczenia kochanie.
-No pa.
Cieszę się, że Harremu spodobał się pomysł.
***
Agnes jest bardzo fajna. Poznałyśmy się. Zaprzyjaźnię się z nią. W dodatku jest w moim wieku. Poszył gdzieś tak koło 16:00. Trochę posiedziałyśmy, pogadałyśmy. Było super. Leżałam sobie na łóżku gdy dostałam sms-a. "Dla mojej kochanej Ros :*"
To było takie słodkie. Od razu im odpisałam. "Dziękuję miśki <3 Ja też za wami strasznie tęsknię." Dostałam kolację. O 18:00 przyszła do mnie Quinn. Porozmawiałyśmy o naszym wyjeździe do babci. Ona bardzo się ucieszyła. Ale także była trochę zawiedziona, bo mama nie jedzie. Będę zmuszona powiedzieć babci sama. Nie wiem czy dam radę. Boję się. A no właśnie zapomniałam. Emily właśnie leci do Londynu. Harry ma ją odebrać. Jest taki kochany. Quinn poszła o 20:00. Dostałam leki i poszłam spać. Hazza mnie już nie odwiedził.......
*Następnego dnia*
Obudziłam się o 8:00. Pielęgniarki zabrały mnie na ostatnie badania. Wyniki wyszły poprawnie. Usłyszałam od doktora, że dziś na 100 procent wychodzę. Bardzo się ucieszyłam. Chciałam się wreszcie zobaczyć z Lou i z nim porozmawiać. Pomóc mu. Wiem, że cierpi. Czuję to. O 10:00 miała przyjechać po mnie Quinn. Zaczęłam się szykować. Spakowałam moje rzeczy. Poszłam się umyć i ubrać. Poszłam po wypis. Gdy weszłam do sali, siedziała już w niej Quinn. Mogłyśmy wracać.
-No to jak gotowa?
-Tak mam wszystko, łącznie z wypisem.
-No to ruszamy. - wychodząc ze szpitala, pożegnałam się z pielęgniarkami i moim lekarzem. Podziękowałam mu. - Cieszysz się, że już wracasz do domu? - z moich rozmyślań w samochodzie, przerwał mi głos mojej przyjaciółki -
-Ty się jeszcze pytasz? To oczywiste.
-W ogóle Louis się dziś o ciebie pytał.
-Co chciał?
-Kiedy wychodzisz. No to powiedziałam mu, że dziś bardzo się ucieszył. - wiedziałam. Wiedziałam, że czeka na mnie aby pogadać. Jak ja mu współczuję -
***
-No i jesteśmy.
-Jejciu nareszcie. Och jak ja tęskniłam.
-Hej chłopcy.
-Jejciu. Jak my się za tobą stęskniliśmy. - wszyscy się na mnie rzucili. A jednak nie. Nie było Louisa. -
-Chłopcy proszę mnie puścić i powiedzieć gdzie jest Lou.
-Lou jest u siebie. - powiedział mi Niall -
-Ok. To ja do niego idę.
Weszłam szybko po schodach. Kulturalnie zapukałam. Nic nie odpowiedział. Postanowiłam, że wejdę.
-Hej Louis jesteś?
-Jezu Ros. Jak ja się za tobą stęskniłem.
-Louis nie płacz. Ej.
-Nie mogę. Ja nie daję rady. Jak nie było ciebie, nie miałem z kim porozmawiać. Zamykałem się w sobie. Ty tylko o wszystkim wiesz. Jestem załamany. Proszę pomóż mi. - jego głos był pełen bólu -
-Oczywiście, że ci pomogę. Powiedz mi jedno czy Zayn jest z Perrie?
-Tak, okłamuje ją.
-Muszę jej o tym powiedzieć, albo lepiej porozmawiać z Zaynem. Posłuchaj nie możesz się w sobie zamykać. Damy radę. Razem. Pamiętaj masz mnie. Traktuję cię jak brata, Lou.
-A jak ciebie jak siostrę, Ros. Kocham cię.
-Ja ciebie też. Poczekaj wiem co ci poprawi humor. Pójdę po gitarę.
Zaśpiewałam mu to: piosenka Śmiał się trochę z mojego hiszpańskiego, no ale cóż. Nie jest on Per-fect, ale humor się poprawił.
-Ros mam do ciebie prośbę.
-No jaką?
-Zaśpiewasz mi coś po polsku?
-No jasne. To będzie przyjemność. Przekartkowałam mój notatnik i znalazłam to: piosenka Poszliśmy do piwnicy. Tam mam fortepian. Zagrałam mu to i zaśpiewałam. Był bardzo szczęśliwy.
-To było cudowne. Nie wiem co znaczyło, ale cudowne. Jesteś tyle w Anglii a tak dobrze znasz polski.
-Tego się nie zapomina. Chyba rozumiesz. Zaśpiewam ci jeszcze jedną. Ona jest dość smutna ale ją kocham.
-No dobra. Czekam.
Postanowiłam zaśpiewać mu to: piosenka Popłakał się. Nie wiem czemu. W sumie nie zna polskiego to nie wiem czemu. W sumie ja też zaczęłam płakać.
-Lou czemu płaczesz?
-Bo tak pięknie śpiewasz. Nie możesz być w swoim kraju. Polska to cudowny kraj. Proszę zaśpiewasz mi tą piosenkę po angielsku?
-No jasne. - zaśpiewałam. Lou płakał, ja płakałam. Znowu siedzieliśmy wtuleni w siebie. Płakaliśmy cały czas.
-Ta piosenka jest śliczna. Proszę nagraj ją po angielsku, dobrze?
-Jasne. Specjalnie dla ciebie. Jutro muszę iść do doktora, pójdziesz ze mną?
-Oczywiście.
*Następnego dnia*
Musiałam wstać o 6 bo na 7:30 byłam umówiona do lekarza. Lou miał jechać ze mną. Poszłam się umyć. Ubrałam się i zeszłam na dół na śniadanie. Tomlinsona jeszcze nie było. W pewnym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam szybko otworzyć. Stał tam listonosz.
-Dzień dobry. Pani Rosalia Shot?
-Tak to ja. W czym mogę pomóc?
-Proszę tutaj podpisać. Mam dla pani list.
-Proszę i dziękuję. Do widzenia.
-Do widzenia.
Poszłam szybko do salonu i otworzyłam list. Był on od mojej mamy.
"Córciu!
Nie mogłam tak zwyczajnie ci tego powiedzieć. Nie dałabym rady. Musiałam wyjechać.
To nie była żadna delegacja. Ja jechałam na operację. Mam raka. Jestem w krytycznym
stanie. Nie wiem czy przeżyję. Nie mogłam ci powiedzieć tego prosto w oczy. Nie chciałam
widzieć twoich łez. Dowiedziałam się o tym jak zmarła Alice. Później ty znalazłaś się w
szpitalu. Tylko proszę córciu nie płacz. Jesteś dla mnie najważniejsza. Jest mi bardzo
smutno, że nie doczekałam się twojego ślubu, że nie zobaczyłam swoich wnuków. Tylko
proszę córciu odwiedzaj mnie czasem na cmentarzu. Jestem pochowana tam gdzie Alice.
Pamiętaj ja nigdy nie odeszłam. Jajestem zawsze obok ciebie. Ja umieram. Niech Harry,
Quinn i Louis się tobą dobrze zaopiekują. Pamiętaj zawsze cię kocham!
Twoja mama."
To nie możliwe. Dlaczego ona umarła. Dlaczego odchodzą moje najbliższe osoby. Ja już nie daję rady. Najpierw Alice, później mama. Nie dam rady tak dłużej. Usłyszałam czyjeś kroki. Nie miałam zamiaru przestać płakać. Nie dałabym rady. To jest silniejsze ode mnie. Był to Louis.
-Jejciu kochanie czemu płaczesz? - nic nie powiedziałam tylko dałam mu list. Zaczął go czytać bardzo uważnie. Widziałam, że ma łzy w oczach. Dziś miałam wizytę kontrolną u lekarza, ale od razu chcę się zbadać. Zobaczyć czy nie mam raka. Aby nie umrzeć tak jak mama..... - Jezu. Dlaczego ona? Jak mi smutno skarbie. Chcesz się pewnie zbadać teraz prawda? - nic nie powiedziałam tylko przytaknęłam - No to chodź. Jedziemy.
***
-Dzień dobry pani Rosalio. Zbadam panią. Proszę usiąść.
-Dobrze. Doktorze mam pytanie.
-Tak jakie?
-Czy mógłby pan mnie zbadać czy nie mam raka? Moja mama na niego zmarła.
-Oczywiście. Proszę się położyć. A czy pani nie przeszkadza, że ten pan będzie tutaj siedział?
-Nie. Mój brat ma być ze mną.
-No dobrze. To zaczynamy badanie.
***
-Mam złą wiadomość. Niestety ma pani raka. Ale proszę się nie martwić. Zgłosiła się pani bardzo wcześnie, co dobrze znaczy. Zwalczymy go. Będzie pani zdrowa. Tylko teraz musimy się umówić. Niech pani przyjdzie za 2 tygodnie do szpitala. Zrobimy dokładnie badania i podamy leki.
-Dobrze. - powiedziałam, przez łzy. Widziałam, że Louis też płacze. - Czy to już wszystko?
-Tak. To do zobaczenia.
-Do widzenia.
-Louis. Dlaczego???
-Chodź tutaj.
-Ja nie dam rady powiedzieć Harremu.
-Ciii. Razem powiemy. A teraz chodź jedziemy.
***
-Harry musimy porozmawiać. - powiedziałam. Łzy zaczęły wypływać z moich oczu. Nie umiałam ich opanować. -
-Jasne. Chodźmy do pokoju.
-Ja.... ja mam... Ja mam raka Harry. Moja mama zmarłą kilka dni temu na raka. Ja mam raka. Ja nie dam rady tak dłużej. Pewnie teraz mnie zostawisz. Będę sama. Nie dam rady.
-Jezu kochanie. Nawet tak nie mów. Razem damy radę. Nidy cię nie zostawię. Chodź do mnie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wiem, bardzo smutny. Przepraszam. Strasznie płakałam pisząc końcówkę. Nic więcej nie napiszę.
Pozdrawiam!
Asiek
Jesteś okropna!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPrzez ciebie moje piękne oczy były mokre. Jak mogłaś to zrobić, czy ta historia ma w ogóle szczęśliwe zakończenie??
niech pisze co chce. i nie jest okropna widocznie to opowiadanie miało mieć taki scenariusz. Co do rozdziału troche smutny ale fajny.
UsuńJezu Madziu dziękuję ci, że mnie tak bronisz. Jesteś kochana <3 Asiek <3
UsuńRacja , bardzo smutny, ale czasem tak jest. Mam nadzieję , że Ros będzie żyła... Proszę
OdpowiedzUsuńCzemu taki smutny :(
OdpowiedzUsuńAga ♥
Zapraszam do siebie http://one-direction-one-girl-one-love.blogspot.com/
GENIALNY rozdział, mam nadzieję, że Ros wyzdrowieje i wszystko będzie w porządku, naprawdę Twoje opowiadanie baardzo mi się podoba i czekam na więcej :*
OdpowiedzUsuńKocham, pozdrawiam i zapraszam do mnie: http://gdy-przy-mnie-jestes.blogspot.com/
Zapraszam na mojego nowego bloga stay-strong-and-fight.blogspot.com
OdpowiedzUsuńwarto było przeczytać
OdpowiedzUsuńBOSKI!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
ZAPRASZAM NA NOWY IMAGIN
http://one-directions-imaginy.blogspot.com/
Poplakalam sie wariatki ale w sumie to bardzo fajny rozdzial mam nadzeje ze wyjdze z tego a nie umrze
OdpowiedzUsuń